Temat powraca jak mantra. Od kilku miesięcy coraz głośniej o tym, jak to we Wrocławiu źle się żyje. Nie pod względem ekonomicznym (choć zapewne wielu mogłoby narzekać), ale ideowym.
Od 1997 r., gdy nasze miasto odwiedził bł. Jan Paweł II, hasłem promującym stolicę Dolnego Śląska jest określenie, które padło z ust papieża – „miasto spotkań”. Do niedawna nikt nie podważał zasadności i trafności tego sformułowania. Niestety te czasy zdaje się minęły. Coraz częściej do głosu (oj, jak głośno nawołują!) dochodzą środowiska, którym nie podobają się tradycyjne postawy i poglądy dotyczące rodziny, wychowania czy wartości, którymi się żyje.
W sobotę, pod hasłem: „Wrocław dla wszystkich bez nienawiści”, przeszła ulicami Wrocławia tzw. radosna parada tolerancji. Zapraszając do udziału w marszu, organizatorzy (podobno nie stoi za tym wydarzeniem żadna organizacja) napisali na swoim facebookowym profilu, że „we Wrocławiu od kilku lat obserwujemy wzrost aktywności skrajnych środowisk nacjonalistycznych, które wykorzystują każdą okazję, by zabrać głos w przestrzeni publicznej. Głównym elementem ich wystąpień jest nienawiść i pogarda wobec imigrantów, osób nieheteronormatywnych, przedstawicieli różnych religii i kultur oraz środowisk politycznych, czyli wszystkich, którzy są w jakikolwiek sposób 'inni'. Nierzadko za brutalnymi słowami idzie fizyczna siła – czego przykładami są powtarzające się ataki na miejsca niezgodne z nacjonalistyczną wizją świata" (pełny tekst tutaj).
Rozumiem inicjatorów tylko pod jednym względem i mówię z nimi jednym głosem – „nie” dla przemocy. Poza tym wszystko jest ładnie pokolorowaną farsą. Dlaczego? Bo wymachiwanie hasłami o pogardzie, zwłaszcza względem homoseksualistów, jest nadużyciem. To, że nie godzę się na związku partnerskie, jeszcze nie oznacza pogardy dla człowieka. To, że chcę bronić jak lew niezwykłej wartości, jaką ma tradycyjna rodzina, nie świadczy, że odbieram komuś godność. Jestem przekonany, że wielu jest po mojej stronie i, co więcej, jesteśmy zdecydowaną większością.
W tym krótkim uzasadnieniu o konieczności zorganizowania „radosnej parady tolerancji” zdziwiły mnie jeszcze słowa o nienawiści względem przedstawicieli różnych religii. Nie słyszałem w ostatnim czasie o atakach na członków jakichkolwiek wspólnot religijnych. Pytanie brzmi, czy zaliczamy również do nich katolicyzm (bądź szerzej chrześcijaństwo). W tym przypadku rzeczywiście słyszałem wiele niemiłych rzeczy względem kapłanów, zaściankowych moherów, zdewociałej młodzieży czy niereformowalnych hierarchów Kościoła. Nie jestem przekonany, czy uczestnicy parady protestowali również przeciw temu.
Wiele wątpliwości budzi też nawiązanie do złego traktowania mniejszości narodowych czy obcokrajowców odwiedzających nasze miasto. Widząc, jak jest ich wielu na ulicach, w sklepach i jak otwarcie rozmawiają (nie ściszają głosu), robią zdjęcia, studiują i pracują, jestem wręcz przekonany, że te hasła nietolerancji względem nich również są nietrafione (mam kilku znajomych pochodzących z różnych kultur, którzy są zachwyceni mieszkańcami Wrocławia). Nie chcę pisać o biednych politykach.... Oczywiście zdarzają się przykłady zwykłego chuligaństwa, ale od tego do zorganizowanych aktów nietolerancji jeszcze bardzo daleko.
I teraz do tych tzw. nacjonalistów. Mniemam, że to ci, którzy głośno krzyczą na manifestacjach: „Chłopak i dziewczyna normalna rodzina” lub nawołują do pamięci o niezłomnych. Ostatni Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych we wrocławskiej prasie też nie spotkał się z dobrym przyjęciem. Dlaczego? Chyba dlatego, że organizowali go kibice utożsamiani niesłusznie z kibolami, a wśród uczestników byli członkowie NOP-u i... środowiska katolickie. Dzień przed radosną paradą tolerancji odbyła się Akademicka Droga Krzyżowa. Oprócz studentów wzięło w niej udział wielu starszych i młodszych mieszkańców miasta. Przez półtorej godziny przeżywaliśmy wspólnie mękę Chrystusa. Nie krzycząc. W ciszy pokazując przechodzącym obok swoją wierność Jego nauce i nauce Kościoła (rozważania zaczerpnięte były z nauczania papieża Benedykta XVI). Czy ze względu na tę właśnie wierność i jasno określone poglądy – brak zgody na: „wolną miłość”, odcięcie się od historii i tradycji – jesteśmy nacjonalistami? W rozumieniu organizatorów radosnej parady tolerancji zapewne tak... Na szczęście, sądząc po liczbie uczestników, jeszcze jesteśmy większością. Droga Krzyżowa zgromadziła 2000 osób, a sobotnia manifestacja tylko 500.