Kiedy wróciłem do swojego mieszkania po porannej Mszy św., zadzwonił telefon. – Ogłoszono nowego metropolitę wrocławskiego – usłyszałem.
Informacja natychmiast stała się top tematem wszystkich lokalnych portali: metropolita Lwowa ma objąć stolicę biskupią we Wrocławiu. Dziennikarze pytali: „Co to oznacza dla naszej diecezji?”, „Jakie będą pierwsze decyzje nowego ordynariusza?”, „Z jakimi problemami będzie musiał się zmierzyć?”, „Jakim jest człowiekiem?”… Nic nie pomogło tłumaczenie, że ogłoszenia biskupa nie dokonała Stolica Apostolska, ale „Rzeczpospolita”, a ta nawet gdyby dotarła do wiarygodnych źródeł i miała najlepszych – jak to się zwykło nazywać – „anonimowych informatorów”, nie jest głosem Watykanu w naszym kraju. Poczekajmy na głos Nuncjusza Apostolskiego. Niektórzy nie dawali za wygraną: „A gdyby to było prawda, to… co to oznacza…”.i tak dalej.
Swoją drogą niczego się nie nauczyliśmy. Nie tak dawno przecież krążyły nazwiska niemal pewnych kandydatów na papieża. Ich charakterystyki i zdjęcia obiegały media. Ba, nawet niektórzy komentatorzy kusili się o wskazywanie kierunków, w jakim ten czy inny biskup Rzymu poprowadzi Kościół. A Kościół, wspierany przez Ducha Świętego, wybrał Franciszka.
Mówi się, że mądry człowiek uczy się na błędach, a przynajmniej z porażek stara się wyciągnąć wnioski. Miałem wielką nadzieję, że ostatnie konklawe nauczy nas pokory. Już nie oczekiwałem, że ktoś przyzna się do błędu i skłoni głowę przed drogami, którymi Bóg prowadzi swój Kościół, ale że przynajmniej – cytując klasyka – nie pójdziemy drogą ludzkich spekulacji.
Nazwisk ewentualnego następcy abp. Mariana Gołębiewskiego tylko od dnia złożenia przez naszego metropolitę rezygnacji pojawiło się co najmniej kilkanaście. Wierzę, że będzie to wybór Ducha i na taki cierpliwie czekam. Bez komentarzy.