Eucharystia nie jest punktem

Nie jestem przeciwny modlitwie. Jestem przeciwny wykorzystywaniu tego, co ma być źródłem i szczytem, i traktowania tego jako jednego z wielu punktów programu.

„Obchody rozpocznie Msza św. w kościele takim i takim”, „w programie Msza św., a po niej wyruszy marsz…”. Obserwuję to zjawisko od jakiegoś czasu i trudno mi się z nim pogodzić. Nie tylko jako księdzu. Coraz częściej, otrzymując zaproszenia na uroczystości, które z wiarą i religią mają niewiele wspólnego, lub czytając programy różnego rodzaju inicjatyw, zauważam, iż jednym z punktów jest Msza św. Nie rozumiem, jak można napisać, że rozpoczniemy Eucharystią, a po niej wyruszy marsz… lub po niej rozpocznie się druga część uroczystości. Jedyny „marsz”, jaki można łączyć z Mszą św., to procesja eucharystyczna i daleko jej od wiecu, w czasie którego niesie się transparenty przeciw komuś lub kogoś wspierające.

W jednym z kazań sługi Bożego ks. Aleksandra Zienkiewicza, wygłoszonym w czasie stanu wojennego, znalazłem stwierdzenie, które jest mi bardzo bliskie: że modlitwa nigdy nie może być przeciw komuś. Czekam, aż organizatorzy takiej czy innej uroczystości napiszą w zaproszeniach: "marsz, wiec, spotkanie, manifestacja zakończy się o godz. 16.00. O 18.00 natomiast będziemy modlić się w takiej i takiej intencji w takim i takim kościele"… Niby zmiana niewielka, a jednak… bo Eucharystia nie jest jednym z wielu punktów.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..