Wspaniale by było, gdyby z tego, co dziś się wydarzyło, przynajmniej jedna osoba wyciągnęła wnioski.
Ile nazwisk pojawiło się na tzw. giełdzie dziennikarzy zaraz po złożeniu rezygnacji z urzędu metropolity wrocławskiego przez abp. Mariana Gołębiewskiego? Kilkanaście? Kilkadziesiąt? Niektórzy byli już pewni – ba! – terminy objęcia diecezji były podawane do publicznej wiadomości. To zadziwiające, jak przez jedno zwyczajne wydarzenie, trwające zaledwie kilka minut, Duch Święty może uczyć człowieka pokory. Uśmiechnąłem się, gdy abp Marian Gołębiewski odczytywał komunikat nuncjusza apostolskiego. Pomyślałem o dziesiątkach dziennikarzy, którzy – jak ich koledzy kilka tygodni temu na placu św. Piotra – wertują strony internetowe, by dowiedzieć się czegoś o nowym metropolicie. Wtedy Kościół, wspierany przez Ducha, wybrał Franciszka.
Tym razem Duch przysyła nam ordynariusza z Katowic (więcej na ten temat TUTAJ). Pierwsze skojarzenie: nie wiem, czy to znak, ale nie tak dawno Wrocław miał ordynariusza, który święcenia kapłańskie przyjął właśnie w Katowicach, a następnie posługiwał jako kapłan w tej diecezji. Myślę o kard. Bolesławie Kominku, który ostatecznie stolicę biskupią na Dolnym Śląsku objął, mając niewiele ponad 50 lat. Dziś trudno opisywać historię Wrocławia bez wspomnienia tego wielkiego człowieka. Jego imieniem nazywają szkoły i ulice.
Módlmy się w intencji nowego metropolity.