O pomysłach pro life i udziale w wielkiej bitwie mówił ks. Tomasz Kancelarczyk we wrocławskiej siedzibie Civitas Christiana. Spotkanie odbyło się przed Marszem dla Życia i Rodziny, który ruszy z Ostrowa Tumskiego już 26 maja, po Mszy św. o 11.00 w kościele pw. Krzyża Świętego.
– Wychodząc na ulice Wrocławia, chcemy dać świadectwo, że jesteśmy ludźmi, którzy cieszą się życiem i kochają swoje rodziny oraz przypomnieć właściwy kierunek naszych codziennych starań – rodzinę – mówi o idei zbliżającego się przedsięwzięcia o. Mariusz Tabulski, proboszcz parafii św. Mikołaja we Wrocławiu, inicjator wrocławskiego marszu. Organizowany przez paulińską parafię oraz stowarzyszenie Koinonia Jan Chrzciciel, po Mszy w kościele pw. Krzyża Świętego, przejdzie ulicami miasta do parku Staromiejskiego, gdzie do 18.00 będzie trwał pełen atrakcji Piknik Rodzinny. Więcej informacji na: www.marszdlarodzin.pl oraz www.mojarodzina.wroclaw.pl
*
Niedzielne przedsięwzięcie poprzedziła debata przy ul. Kuźniczej z udziałem ks. Tomasza Kancelarczyka. – Moim marzeniem jest, by w naszym marszu, ostatnio liczącym 20 tys. ludzi, wzięło udział 40 tys. osób i żeby był to... najmniejszy marsz w Polsce – stwierdził ks. Tomek, zaangażowany w tworzenie (póki co, największego w Polsce) Marszu dla Życia, organizowanego przez Stowarzyszenie "Civitas Christiana" w Szczecinie. O jego powstaniu i innych pomysłach pro life mówił 20 maja we wrocławskim oddziale stowarzyszenia. Podkreślał, że o podobnych inicjatywach trzeba myśleć jako o „wielkiej strategii obrony życia”, o której wspomina Jan Paweł II w encyklice „Evangelium Vitae”. – Jesteśmy na wojnie, nie możemy lekko podchodzić do całej sprawy, do bitwy, w której bierzemy udział. Tu chodzi o życie ludzi – mówił.
Ks. Tomasz z figurką "Jasia", ukazującą dziecko w 10. tygodniu od poczęcia Agata Combik /GN Ks. Kancelarczyk wspominał, że jeszcze 11 lat temu w szczecińskim marszu brało udział ok. 200 osób. On sam krytycznie wyraził się wówczas o całym przedsięwzięciu. – No, to pomóż, dołącz – usłyszał. Twierdzi, że udało się w dużej mierze dzięki oparciu się na pomysłach ludzi młodych, a także – może przede wszystkim – potężnym zapleczu modlitewnym, współpracy różnych wspólnot i środowisk oraz bardzo szerokim spojrzeniu na całą akcję.
Wśród szczecińskich pomysłów pro life, wplecionych również w zamysł marszu, są m.in. rozprowadzane figurki dziecka w 10. tygodniu od poczęcia (tzw. Jasie), wpinane w ubranie stópki 11–12-tygodniowego dziecka, specjalne broszury, różańce na rękę (wykonywane ze starych, porwanych różańców, a służące osobom, które podjęły się duchowej adopcji dziecka poczętego), modlitewne okno życia (w które zaangażowało się 60 domów zakonnych), Bractwo Małych Stópek, ręczne przepisywanie encykliki „Evangelium Vitae”, akcje takie, jak „Bryka dla smyka” (zbieranie wózków dla dzieci) czy „Pielucha dla malucha”...
– Kiedy zapowiadałem na początku, że przyjdzie czas, że w naszym marszu weźmie udział 4 tys. osób, stukano się w głowę – wspomina ks. Tomasz. – Mówiłem wtedy, że nie ma innego wyjścia. Jeśli teraz choć 4 tys. ludzi nie pójdzie na ulicę w marszu pro life, za kilka lat te 4 tys. osób ruszą w jakiejś paradzie promującej np. homoseksualizm.