Zaczął od obserwowania ślimaków. - My pędzimy do domów, a one się nigdzie nie spieszą, bo dom noszą ze sobą - tłumaczy.
Pana Marka można było spotkać ostatnio na Ostrowie Tumskim, gdzie przybył ze swoim wozem cygańskim, by spotkać się i rozmawiać ze studentami teologii. Opowiadał o pasji, jaką jest przemierzanie pieszo miast i wsi oraz dyskusje z ludźmi. – Pytają mnie często, dlaczego nie pedałuję, tylko pcham swój wózek. Odpowiedź jest prosta – gdybym jechał, mógłbym najwyżej powiedzieć: „Dzień dobry”, a tak możemy nawiązać długą konwersację – mówił.
Wózek prowokuje. To o niego pytają ludzie, których mija. – Nigdy sam nikogo nie zaczepiam. Rozmawiam z tymi, którzy mnie zagadują – tłumaczy, dodając, że od pytań o jego działalność często przechodzi do tematów egzystencjalnych, dotyczących życia i Boga. – Dla każdego mam inną opowieść. Zaczynam od żartów, a później rozmawiamy o sprawach poważnych – zaznacza. Jaki jest świat i jak można być naprawdę szczęśliwy – opowiadał pan Marek studentomm ks. Rafał Kowalski /GN
Wspomina przy tym, jak pewnego dnia zatrzymał się przy nim samochód. Kierowca zapytał: „Panie, co to jest?”. – Odpowiedziałem, że to jest wehikuł czasu, bo im dalej idę, jestem młodszy, zdrowszy i szczęśliwszy. I to jest fakt, że od czasu, kiedy przestałem dookoła siebie gromadzić różne sprzęty, wyzbyłem się wszystkiego, niczego mi nie brakuje i jestem naprawdę szczęśliwy.