Poczułem się jak kosmita. Taki zielony z czułkami. Wzbudzający sensację na ulicy, wśród "normalnych" Ziemian.
Po prostu w ramach akcji "Koronka na ulicach świata" przyłączyłem się do małej grupki, odmawiającej Koronkę do Bożego Miłosierdzia przy ul. Kochanowskiego we Wrocławiu, gdy nagle usłyszałem głos wyraźnie zaskoczonego nastolatka: "Patrz, modlą się!". Kolega, do którego kierowane były te słowa, dodał jeszcze bardziej zdziwiony: "I mają różańce, takie jak miała moja babcia".
Przyznaję, że wówczas zupełnie nie zwróciłem uwagi na młodzieńców wyglądających na końcówkę szkoły gimnazjalnej, tym bardziej, że przemknęli przez przejście dla pieszych i zniknęli z mojego pola widzenia. Refleksja przyszła później, kiedy próbowałem wyobrazić sobie Wrocław za lat "dziesiąt" - różańce prezentowane za szybą w muzeum z komentarzem: „Kiedyś używano tego do modlitwy” i zdjęcia osób klęczących z podpisem: „Podobno w dawnych czasach w taki sposób rozmawiano z kimś, kogo określano mianem Boga”.
Pytanie, czy winę za taki stan rzeczy będzie można zarzucić na złych liberałów i brzydką Unię Europejską? Myślę bowiem, że ci dwaj młodzi wrocławianie żyją w konkretnych rodzinach, może nawet uczęszczają na katechezę, a przynajmniej słyszą bicie kościelnych dzwonów na swoim osiedlu... I może ktoś swoim przykładem ich utwierdza w przekonaniu, że właśnie życie bez modlitwy jest tym, co określa „normalnych” Ziemian?