Publikacja, która właśnie ujrzała światło dzienne jest pracą doktorską ks. Ireneusza Kiełbasy. Napisał ją pod kierownictwem ks. prof. Michała Pieli na Papieskim Wydziale Teologicznym. Dzięki wsparciu Urzędu Miasta w Trzebnicy pozycję udało się wydać.
Książka nosi tytuł "Ks. profesor PWT dr hab. Antoni Kiełbasa SDS (1938-2010) - życie oraz działalność naukowa i duszpasterska". Jak mówi burmistrz Trzebnicy, Marek Długozima, pozycja jest niezwykle istotna dla mieszkańców miasta. - Prawie 40 lat obecności księdza profesora w Trzebnicy pozostawiło ogromny ślad dla nas wszystkich. Taka publikacja przybliża jeszcze bardziej jego sylwetkę - mówi. Podkreśla, że nie powinno też dziwić zaangażowanie władz miejskich w wydanie i promocję wydawnictwa. - To była wyjątkowa symbioza między ks. Antonim, a miastem. Podejmowaliśmy wspólnie wiele inicjatyw. Został też uznany honorowym obywatelem i zasłużonym dla miasta i gminy. Był wielką postacią i wniósł bardzo wiele w nasze życie religijne, społeczne, oświatowe i kulturalne - dodał.
Autor książki, dla którego wybitny kapłan był stryjem, tłumaczył, że do podjęcia studiów doktoranckich namawiał go sam ks. prof. Antoni Kiełbasa Nie spodziewał się jednak, że praca doktorska powstanie już po jego śmierci i będzie dotyczyła jego działalności. Ks. Ireneusz przyznał, że podsumowywanie działalności tak wybitnego kapłana nie było łatwym zadaniem. Ks. Antoni Kiełbasa odegrał ogromną rolę w najnowszej historii Trzebnicy Karol Białkowski /GN - Wiele ciekawych rzeczy znalazłem w naszym archiwum generalnym w Rzymie. Miałem możliwość dotarcia do archiwów sześciu kapituł generalnych. Dopiero wtedy przekonałem się jak bardzo był zaangażowany w prace po soborze watykańskim II, które unowocześniały nasze reguły zakonne (salwatorianów, przyp. red.) - opowiadał.
Przyznał także, że pisząc swoją pracę zastanawiał się jak ks. prof. Antoni Kiełbasa godził wszystko to, co robił: działalność duszpasterską i naukową. - Ile razy byliśmy razem na Śląsku, u brata ks. Antoniego, on zawsze mnie pytał, czy mam ze sobą komputer. Na każdym urlopie on zawsze coś robił. Zawsze miał jakąś teczkę,jakieś dokumenty, coś tworzył. A potem szukał kogoś, kto mu to przepisze na komputerze. Najczęściej siedzieliśmy wieczorami i przepisywaliśmy - wspominał. Zaznaczył także, że przy pisaniu książki obraz stryja się nie zmienił, ale zaczął dostrzegać rzeczy, których nie zauważał wcześniej.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa "Salwator".