Chrystus wyprowadza dobro z rzeczy, które, z naszego ludzkiego punktu widzenia, wydają się złe i bolesne. Warto o tym pamiętać podczas zbliżającego się Bożego Narodzenia.
Tegoroczny Adwent był dla mnie wyjątkowy i jakby dłuższy niż zwykle. Oczekiwanie na Boże Narodziny poprzedziły... narodziny człowieka. Chłopiec urodził się za wcześnie, dużo za wcześnie, w 25. tygodniu ciąży. Od razu został ochrzczony. Franciszek. Stan ciężki, ale stabilny – tak było przez kilkanaście dni. Rodzice drżeli o jego życie i prosili kogo się da o modlitwę.
Szturm do nieba rozpoczął się na dobre. Jedną z jego uczestniczek była kobieta poznana w szpitalu przez mamę chłopca. Widząc, jak bardzo zależy rodzicom na modlitwie, poprosiła znajomego księdza o odprawienie Eucharystii w intencji Franka. Podczas Mszy św. podeszła do niej znajoma i wręczyła kartkę z rachunkiem sumienia. „Idź do spowiedzi. Zrób to dla tego chłopca” – powiedziała. Posłuchała, chociaż w konfesjonale była pierwszy raz od 10 lat. Obwiniała Boga o wcześniejsze nieszczęścia życiowe. Zaprzestanie praktyk religijnych było swego rodzaju buntem.
Stan Franka w pewnym momencie znacznie się pogorszył. Przestały działać dopiero co uruchomione nerki. Sytuacja stała się krytyczna. Wkrótce chłopiec zmarł. Msza pogrzebowa, mimo ogromnego żalu w sercu, była pięknym wydarzeniem. Zapadły mi w pamięć słowa kapłana, który przekonywał, że dzieciątko jest już tam, gdzie my dopiero zmierzamy, oraz to, że jest naszym świętym orędownikiem w niebie.
Na cmentarzu, po uroczystości, do rodziców chłopca podeszła także kobieta ze szpitala. Składając wyrazy współczucia, dziękowała za to, że spotkała mamę i tatę chłopca i że poprosili ją o modlitwę. W paru słowach opowiedziała swoją historię i dodała, że w kilka dni zmieniło się jej życie, że ponownie odnalazła w nim sens.
Pan Bóg, zabierając Franka do siebie, dał kobiecie szansę na nowe życie. Może to pierwszy cud przez wstawiennictwo nowego świętego? Bardzo mocno w to wierzę i wierzą w to rodzice. Serce dziewczyny ze szpitala poruszył walczący o życie chłopiec. Myślę, że każdemu z nas przydałby się podobny wstrząs. Nadchodzące Boże Narodzenie może być dobrym czasem do refleksji na ten temat. Czy narodzony w stajni i położony w żłobie Chrystus porusza moje serce tak, by zbudować z Nim relację na nowo?