Bo cebula była czerwona

Czy kiedykolwiek zniknie na świecie groźba wojen, niekontrolowanych wybuchów agresji, krwawych konfliktów? Świadkowie sytuacji, jaka miała miejsce w jednym z barów na wrocławskim Ołbinie, pokręciliby pewnie przecząco głowami.

Marcowe popołudnie. Klient zamawia wybraną potrawę. Przygotowujący danie sprzedawca – człowiek miły i spokojny – pyta po chwili zamawiającego, czy życzy sobie cebulki. Słyszy potwierdzenie. Kiedy jednak przychodzi do odbioru potrawy, klient, rzuciwszy okiem na swój obiad, wpada w oburzenie. „Nie chciałem tego! Dla mnie cebula to jest albo cebula prażona albo taka zwyczajna, a to...” „To jest zwykła cebula, czerwona. Pytałem, czy pan sobie życzy...” „To żadna cebula! To kapusta czerwona!” „Nie kapusta, cebula...” Wymiana zdań coraz ostrzejsza, pojawiają się (po jednej stronie) niecenzuralne słowa. Właściciel baru zaczyna bodajże przygotowywać od nowa danie, jednak emocje nie opadają. Kolega pana „obdarzonego” niechcianą cebulą, spożywający już swoje danie, rzuca: „Chodźmy stąd!” (całe szczęście, bo w powietrzu wisi groźba rękoczynów). Jego towarzysz przystaje na propozycję, jednak przed wyjściem łapie za nadjedzoną potrawę kolegi i z całych sił rzuca nią w stronę sprzedawcy. Jedzenie nie dolatuje do „przeciwnika”, jednak rozsypuje się w locie na dziesiątki kawałków, opadając na ubrania, włosy i talerze innych klientów baru. Drzwi zatrzaskują się za sprawcami, za to w barze rozlegają się soczyste przekleństwa pana szczególnie obficie obsypanego bukietem surówek i cząstkami mięsa, a także bardziej stonowane pomruki innych klientów – lżej „oprószonych” zieleniną. Koniec „kryminału”? Miejmy nadzieję, chyba że wzburzeni uczestnicy wydarzeń poszli wyładowywać „okołocebulowe” emocje na kolejne osoby.

Słabe nerwy, żelazny upór, dziesiątki drażniących błahostek. Może jednak zabiegi o pokój na świecie warto zacząć nad własnym talerzem?


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..