Dzielnica Wzajemnego Szacunku od dawna jest promowana przez Wrocław jako jedna z wizytówek miasta. Jak ma się do tego pomysł lokowania tu kolejnych klubów nocnych?
Ostatnio miejska plastyk zasugerowała, by sprzedawcy kwiatów na pl. Solnym korzystali z wazonów o ustalonym wzorze i określonej barwie – w myśl dbania o „standard i estetykę”. Zaowocowało to falą dyskusji. Nie brak głosów, że pomysł umieszczania w tych samych naczyniach słoneczników i frezji, storczyków i mieczyków wydaje się wzięty z kosmosu. Dbałość o „wazonowe” detale w imię standardów może budzić podziw, tylko… czy to rzeczywiście w tej chwili najważniejszy problem dotyczący wizerunku miasta?
Jeśli chodzi o konsekwencję w kwestii barw, na pewno wykazują się nią dziewczyny zachęcające do odwiedzin klubów go-go – ich różowe parasolki stały się stałym elementem pejzażu wrocławskiego rynku. Może w imię standardów i jednolitej kolorystyki wazony w centrum miasta też powinny być różowe?
Taki „róż”, często w bardziej agresywnej formie i innym odcieniu, zalewa od dawna obszar sąsiadujący z Rynkiem i pl. Solnym, promowany przecież skądinąd jako Dzielnica Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań. Elewacje sztandarowych „czterech świątyń” raz po raz pokrywane są odchodami gości okolicznych klubów nocnych, agencji i pubów. Ostatnio pojawiła się informacja o planowanym nowym „ekskluzywnym klubie nocnym” w podziemiach remontowanego pałacu Ballestremów przy ul. Włodkowica. Jak ma się to do – wspieranej przez miasto – idei dzielnicy? Jeśli można wpływać na kolor wazonów kwiaciarzy, czy nie ma instrumentów, by chronić oblicze bezcennego z wielu powodów zakątka Wrocławia? Czy maryjny błękit elewacji kościoła św. Antoniego – od teraz sanktuarium Jasnogórskiej Matki Kościoła – wygra z różem "klubowych" parasolek?