Trumnę, nekrolog i wezwanie do powstrzymania egzekucji w wojewódzkim szpitalu specjalistycznym można było zobaczyć przy wejściu do placówki przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu.
Fundacja Pro – Prawo do życia zorganizowała w piątkowe popołudnie pikietę przed szpitalem, w którym dziecko przeżyło własną aborcję. Ratowane następnie przez lekarzy, zmarło niestety po kilku tygodniach walki o życie. – Chcemy ukazać absurd sytuacji, w której zgodnie z prawem można zabijać dziecko, a chwilę potem, także w imię prawa, ratować je – mówi Adam Brawata, koordynator akcji. – Trumna, którą przynieśliśmy, przypomina nie tylko o zmarłej tu dziewczynce, ale o losie wszystkich dzieci ginących w podobny sposób – którym nawet nie przyznaje się prawa do trumny, ale wyrzuca na śmietnik. Chcemy uświadamiać mieszkańcom Wrocławia, że w tych samych szpitalach, do których przychodzą się leczyć, dokonywane są egzekucje.
Marek Janiec z fundacji przypomina, że w średniowieczu, uważanym za czas barbarzyństwa, dbano o ochronę życia od poczęcia. – Może to my dziś jesteśmy barbarzyńcami moralnymi o wysokim poziomie technologii – zauważa. – Uważam, że każdy katolik ma obowiązek publicznie protestować przeciw aborcji – mówi Antoni Kamiński z Krucjaty Młodych. – Zwolennicy odmiennych poglądów prezentują je właśnie publicznie, na ulicach – my też powinniśmy tak robić. Nie wystarczą prywatne rozmowy.
Uczestnicy pikiety - wśród których znalazła się także mama z niepełnosprawnym dzieckiem na wózku, podkreślająca, że również tacy ludzie mają prawo do życia - odmówili przed wejściem do szpitala Różaniec. Organizatorzy zapowiadają organizowanie podobnych spotkań regularnie, mniej więcej raz w miesiącu.
Na chodniku zapłonęły znicze przy symbolicznej trumnie Agata Combik /GN Aborcja w 24 tygodniu życia Agata Combik /GN