Tłumy ludzi uczestniczyły w pogrzebie założyciela i lidera zespołu Spirituals Singers Band.
Włodzimierz Szomański zginął w wypadku samochodowym pod Siedlcami 1 maja. Miał 66 lat. Wraz zespołem jechał na koncert "Santo Subito - Litania do polskich świętych", który miał się odbyć tego dnia w parafii pw. św. Józefa właśnie w Siedlcach.
Mszy św. pogrzebowej w katedrze wrocławskiej przewodniczył ks. inf. Adam Drwięga. W homilii zwrócił uwagę, jak trudno pogodzić się z niespodziewaną śmiercią. Przypomniał także, że ze zmartwychwstania Chrystusa mamy czerpać nadzieję na nasze zmartwychwstanie. - Dla chrześcijanina, choć śmierć jest bolesna, wyciska łzy i tego nie mamy się co wstydzić, nie może być jednak rozpaczą - tłumaczył.
Ks. Drwięga przytoczył też fragmenty listu abp. Józefa Kupnego do wdowy po W. Szomańskim, Elżbiety. Metropolita wrocławski zwrócił uwagę, że w twórczości zmarłego artysty największy dorobek stanowią dzieła odnoszące się do Boga. "Utwory te porywały serce i ducha ludzkiego ku kontemplacji Stwórcy wszelkiego piękna i zdolne były wyzwolić niezwykłe religijne emocje i uniesienia nie tylko w kościołach, ale także w salach koncertowych, gdzie koncert przestawał być zwykłym koncertem, ale stawał się pełną uwielbienia modlitwą. Dziękujemy więc dziś Bogu za człowieka, który całym swoim życiem świadczył o miłości do Boga i Jego Kościoła" - napisał abp Kupny.
Pod koniec uroczystości głos zabrał minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski. - Żegnamy dziś osobistość, która łączyła cechy, wydaje się, niepołączalne: dobroć, pracowitość, rzetelność. Dziś Wrocław będzie bez wątpienia uboższy, uboższa staje się muzyka - mówił.
Włodzimierz Szomański spoczął na cmentarzu przy ul. Bujwida.
Podczas Mszy śśw. zebrano w czasie kolekty 19.615,92 zł., które zostaną przeznaczone na rehabilitację poszkodowanego w wypadku Artura Stężały.