Świeccy na misjach. Jezus ją… przechytrzył. Nie potrzebował zbyt wiele czasu. Niewiele ponad kwadrans, a potem jeden „niewinny” wyjazd. – Zamarłam – wspomina Ania.
Karol Białkowski
Gość Wrocławski 20/2014
publikacja 15.05.2014 00:00
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.