"Miłującym Ciebie wszystko służy ku dobremu!" - modlił się pod Teatrem Polskim we Wrocławiu przedstawiciel wspólnot charyzmatycznych. Wszystko, nawet… bluźniercze spektakle - chciałoby się dodać.
Gdyby nie nieszczęsna prezentacja „Golgota Picnic” - która w Stolicy Dolnego Śląska jednak się odbyła – pewnie niewielu z nas poświęciłoby kilka godzin tego dnia na wspólne uwielbianie miłości Chrystusa – jak to miało miejsce przy ul. G. Zapolskiej w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Pewnie nie znaleźlibyśmy czasu na spokojne odmówienie Różańca, Litanii, Koronki do Bożego Miłosierdzia, na odśpiewanie pieśni chwały… Być może nie byłoby okazji, by razem obok siebie stanęli na modlitwie „charyzmatycy” i „tradycjonaliści" – którzy porwali tłum najpierw do wyśpiewania zwycięstwa Zmartwychwstałego Pana, a potem do modlitwy w języku łacińskim, Młodzież Wszechpolska, ewangelizatorzy z niebieskimi parasolkami, rodziny z dziećmi... A pod budynkiem teatru nie zabrzmiałoby pewnie, wyśpiewane przez setki ludzi, radosne wyznanie: „Jezus Chrystus moim Panem jest!”
„To nie jest protest, chcemy po prostu uwielbiać miłość Chrystusa” – powtarzał raz po raz o. Norbert. Uwielbienie jako forma wynagrodzenia za zniewagi i profanacje zabrzmiało też dwa dni wcześniej podczas koncertu „Miłość ponad wszystko” w kościele Świętego Krzyża. Gdy obrażana jest najdroższa nam Osoba, to musi boleć. Czy przy okazji we Wrocławiu nie wydarzyło się jednak coś pięknego? Padła najlepsza możliwa odpowiedź na zło: zwielokrotniona miłość, bez cienia agresji i zacietrzewienia. Doświadczyliśmy tajemnicy przebitego Serca Chrystusa, które na zadaną ranę odpowiedziało zbawczymi strumieniami Krwi i Wody. Bluźnierczy pokaz sprowokował de facto uliczną akcję ewangelizacyjną o nieoczekiwanym rozmachu. Gdy w teatrze panował mrok, tuż pod jego drzwiami tryskało życie.
Zobacz tutaj.