70. rocznicę wstąpienia do Wyższego Seminarium Duchownego w Wilnie świętował na Jasnej Górze kard. Henryk Gulbinowicz.
W poniedziałek, 15 września, odprawił Mszę św. dziękczynną u stóp cudownego obrazu. – Przyjechałem na Jasną Górę, bo jestem konfratrem zakonu paulinów, aby tutaj Królowej Polski podziękować, że tyle lat jestem w stanie duchownym – mówił.
– Kiedy patrzymy na to piękne życie naszego dostojnego jubilata, to Bogu dziękujemy, że Maryja znalazła go przed wielu laty i pozwoliła jego rodzicom, kiedy miał 5 lat, przyprowadzić go do Ostrej Bramy, aby był ofiarowany Maryi – mówił podczas homilii o. Mariusz Tabulski, definitor generalny Zakonu Paulinów, przywołując wspomnienia kardynała o wpływie owego zawierzenia Matce Bożej na późniejsze odkrycie drogi powołania. Dodał: – My, paulini, jesteśmy dzisiaj mu szczególnie wdzięczni, że chociaż wybrała go Ta, która w Ostrej świeci Bramie, to on z taką serdecznością oddawał cześć Jasnogórskiej Matce. Tyle razy przyjeżdżał tutaj na Jasną Górę, Jej powierzył i zawierzył swoją archidiecezję wrocławską.
– II wojna światowa skończyła się na Wileńszczyźnie 7 września. Wtedy weszła Armia Czerwona. Niemców nie było. Ksiądz arcybiskup Romuald Jałbrzykowski, metropolita wileński, wrócił z obozu niemieckiego i stwierdził, że bardzo wielu księży zostało wywiezionych na Sybir albo zginęli w partyzantce, czy gdzieś indziej. Dlatego też postanowił otworzyć seminarium. W każdej parafii był odczytany krótki komunikat, w którym arcybiskup zachęcał, żeby młodzież wstępowała do seminarium – wspomina kard. Henryk Gulbinowicz w rozmowie z BP Jasnej Góry, dodając, że on takich zamiarów nie miał, jednak proboszcz parafii Bujwidze na Wileńszczyznie miał powiedzieć jego rodzicom: „Niech on wstąpi do seminarium, bo się ustrzeże od mobilizacji pod Berlin, a czy będzie księdzem czy nie będzie, to czas pokaże”. – I rzeczywiście rodzice moi wpłynęli na mnie i 15 września 1944 roku przyszedłem do rektora, który się nazywał Jan Uszyło i przyjął mnie. Powiedział, że trzeba ze sobą przynieść pościelową bieliznę i rzeczy osobiste, bo wszystko w seminarium zostało rozkradzione. To zapamiętałem. Było nas wszystkich wtedy, 10 października 1944 r., 60 alumnów – 45 Polaków, a 15 narodowości litewskiej – opowiada kardynał.
Wspomina, że 20 lutego 1945 r. seminarium otoczyło NKGB. Profesorów i studentów spędzono do auli, gdzie poinformowano ich, że seminarium wileńskie jest bezprawnie powołane, bo w Republice Radzieckiej litewskie może być tylko jedno seminarium, a takie jest w Kownie. Kazano im do wieczora opuścić to miejsce. – W tym samym czasie abp Jałbrzykowski otrzymał informację od Stalina przez delegata, że ma wybierać: albo Sybir, albo Polska. Bo on, jako Polak, na ziemi litewskiej nie może kierować archidiecezją i metropolią wileńską. I wtedy arcybiskup podjął decyzję, aby kurię przenieść do Białegostoku, by przenieść Papieski Wydział Teologiczny, seminarium duchowne i Kapitułę Wileńską. Ci klerycy, którzy pochodzili z centralnej Polski, mieli bardzo łatwy wyjazd, a my, urodzeni na ziemi wileńskiej, musieliśmy czekać na pozwolenie. Ja przyjechałem do Białegostoku w ostatniej dekadzie sierpnia 1945 r.