Uczestnicy VI Ogólnodiecezjalnej Pielgrzymki Miłośników i Sympatyków Koni uczestniczyli - w towarzystwie swoich ulubieńców - w Eucharystii w łozińskim sanktuarium.
Dwudniowe spotkanie rozpoczęło się w sobotę Mszą św. w kaplicy w Godzieszowej i braterskim spotkaniem przy stole w stajni w Siedlcu.
W niedzielę, w barwnym korowodzie, stukająca kopytami pielgrzymka prowadzona przez ks. Krzysztofa Dornę, kapelana środowisk jeździeckich archidiecezji wrocławskiej, dotarła do Łoziny.
Nowością był m.in. udział w spotkaniu zespołu „Lejwoda” z Pasikurowic, którego członkowie, jadąc konnym wozem, śpiewali podczas wędrówki przy dźwiękach akordeonu.
- To owoc naszych kontaktów z Kołem Gospodyń Wiejskim z Godzieszowej - wyjaśniał Bogusław Golian, gospodarz pielgrzymki, jadący na klaczy imieniem Centka. - Pielgrzymka do Łoziny ma inny charakter niż nasza coroczna wyprawa do Lichenia – wymagająca o wiele większego wysiłku. Tu, oprócz spraw duchowych, ważne jest po prostu spędzenie razem czasu w sympatycznej atmosferze. W obecnym spotkaniu uczestniczyło wiele osób nowych, niekoniecznie na co dzień związanych z końmi. Przyjechali ludzie spod Rawicza, Środy Śląskiej. W sumie mieliśmy ok. 30 koni.
Wśród nich uwagę przyciągał między innymi Rum, noszący na grzbiecie panią Zosię. Uznany niegdyś za konia o trudnym charakterze, „nawrócił się” i wziął udział już w dwóch pielgrzymkach.
Niezwykłą energią wykazywał się Admirał, kucyk szetlandzki wyglądający nieco jak… dalmatyńczyk z grzywą w formie sterczącego irokeza.
- Dla niego to pierwsza pielgrzymka. Całą drogę jechaliśmy na hamulcu, tak rwał do przodu - mówi jego właścicielka, pani Paulina. Takich końskich osobowości - ciągnących bryczki, niosących jeźdźców, w tym członków grupy rekonstrukcyjnej Pułku Ułanów Jazłowieckich, w Łozinie nie brakowało. Ich właściciele spotykają się o wiele częściej m.in. na Zaduszkach Jeździeckich.
Więcej informacji tutaj.