Marian Kasprzyk, mistrz olimpijski w boksie z 1964 r., dzień zaczyna o 5.00. Najpierw jest Różaniec, a później Msza św.
Po wizycie na grobie żony wraca do domu na śniadanie. Spacer i spotkania ze znajomymi wypełniają czas do obiadu. Choć sporo lat upłynęło od zakończenia kariery, pan Marian nie traci kontaktu ze sportem. Pomagając w treningach początkujących pięściarzy, cierpliwie wprowadza ich w arkany umiłowanej przez siebie dyscypliny sportu. Lubiany i szanowany, zaskakuje skromnością i zwyczajnością w rozmowie. Pytany o stosunek do otrzymywanych raz po raz wyróżnień, jak choćby tego ostatniego w Ziębicach, gdzie odsłonił odlew swojej pięści, który będzie pierwszym eksponatem w powstającej tam alei sław boksu, odpowiada krótko: – Nie zasłużyłem na to.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.