Wybory. O kampanii, związkach z PO oraz planach na najbliższą kadencję z Rafałem Dutkiewiczem, prezydentem Wrocławia rozmawia Karol Białkowski
Karol Białkowski: Miało być zwycięstwo w cuglach, a tymczasem...
Rafał Dutkiewicz: Jest zwycięstwo i to różnicą 15 tys. głosów. Jest też zwycięstwo do Rady Miejskiej. To zapewnia harmonijną współpracę dla Wrocławia. Wcześniejsze prognozy sugerowały wyższy wynik. Jest kilka elementów, które złożyły się na ostateczny rezultat. Widzę dwa główne: jednym są coraz silniejsze tzw. ruchy miejskie – rowerzyści, ekolodzy itp. – one w dużej mierze są kontestujące i przeciwne obecnej władzy i nie jest to zjawisko negatywne. Drugim – proces „zużywania się” rządzących. Większość prezydentów rządzących kilka kadencji zostało wybranych w drugiej turze. Zapewne jest też wiele uwag w stosunku do mnie. Ja w tym też widzę pozytyw. Takim burmistrzom i prezydentom jak ja czasem dobrze robi przeprowadzenie rachunku sumienia.
Jacek Protasiewicz, kierujący wrocławską PO, podczas wieczoru wyborczego przyznał, że niższy niż w poprzednich wyborach wynik to efekt udzielonego przez Platformę Obywatelską poparcia. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?
Badania opinii to sugerują, my też to wyraźnie widzimy. Związek z PO jest podyktowany interesem Wrocławia związanym z pozyskiwaniem środków europejskich, dołożeniem dodatkowych pieniędzy, z możliwościami rozwojowymi. Mówiłem o tym otwarcie. Miasta muszą się rozwijać zarówno duchowo, jak i materialnie. Przestrzeń materialna wymaga pieniędzy, a każde dodatkowe środki, które wpłyną do naszego miasta, będą z pożytkiem wykorzystane. Nawiązałem współpracę z tymi, którzy są ich dysponentami.
Wstąpi Pan do Platformy Obywatelskiej?
W ogóle się nad tym nie zastanawiałem.
Podczas swojego wieczoru wyborczego Mirosława Stachowiak-Różecka przyznała, że część wyborców postawiła krzyżyk przy jej nazwisku, głosując nie na nią, a przeciwko Panu. Pan też wspominał o podzielonym Wrocławiu.
Pani Stachowiak-Różeckiej gratuluję dobrego wyniku. Zapewne mamy do czynienia z dwoma zjawiskami: pierwsze to głos sprzeciwu, drugie to głosy oddane na moją konkurentkę, które były głosami na Jarosława Kaczyńskiego. Mówiąc o podzielonym Wrocławiu, trzeba zaznaczyć, że po pierwsze, za nic się nie obraziłem, wszystkie uwagi przyjąłem; po drugie, muszę to wszystko głęboko przemyśleć, rozważyć, a po trzecie, będę realizował projekty, które są dla wszystkich wrocławian. Nowe przedszkola czy rosnący budżet obywatelski nie są tylko dla tych, którzy mnie poparli.
Co oznacza „jasna strona mocy”, na którą chciałby Pan przeciągnąć mieszkańców miasta?
Chcę kreować miasto życzliwe mieszkańcom. Do tego odnosi się określenie „jasna strona mocy”. Instytucje przeze mnie kierowane lub mi podległe mają być maksymalnie życzliwe w stosunku do ludzi. To nie oznacza załatwiania ich wszystkich spraw, ale urzędy mają być jak najbardziej otwarte i z dobrą energią. Chciałbym włączyć w takie myślenie o mieście jak najwięcej osób. Część zastrzeżeń, które dotyczyły mojej pracy, mogła być związana z tym, iż Urząd Miejski jest wprawdzie sprawną maszyną technokratyczną, ale może zabrakło trochę życzliwości w niektórych sprawach.
Jaka będzie ta kadencja? Jakie ma Pan priorytety?
W moich planach są cztery filary. Pierwszy dotyczy kapitału społecznego, czyli wrocławian i relacji między nimi. To właśnie „jasna strona mocy”. Dotyczy to również współdziałania z instytucjami pozarządowymi i motywowania do tego, by mieszkańcy zechcieli wyjść z domów i zająć się różnymi wspólnymi sprawami. Po drugie, jest to tworzenie miejsc pracy i tworzenie coraz lepszej pracy, czyli kształtowanie gospodarki opartej na wiedzy. Zależy nam, aby rosły dochody wrocławian, również tych mniej wykwalifikowanych. Trzecim filarem jest mobilność i przestrzeń publiczna. Mobilność oznacza możliwości przemieszczania się transportem publicznym czy rowerem. Głównie jednak chcemy się zająć przestrzenią publiczną, tą bliżej osiedli, podwórek. Mamy nowy terminal lotniska, obwodnicę miasta, odnowiony Dworzec Główny, zmieniony układ komunikacyjny czy teatr „Capitol”. Teraz chcemy się skupić na mniejszych inwestycjach. Doskonałym przykładem może tu być rewitalizacja Nadodrza. Trzeba ją powtórzyć na Przedmieściu Oławskim czy w Leśnicy. Czwartym filarem jest edukacja, na którą w 2015 roku po raz pierwszy wydamy ponad 1 mld zł. Wektory wszystkich działań skierowane są na wrocławian. O ile w poprzedniej kadencji mówiliśmy np. o remoncie Dworca Głównego, to w tej chwili dużo bardziej nas interesuje, aby ludzie mieli jak do niego dojechać, byli zadowoleni z obsługi. Akcent jest skierowany na uczestnika życia miejskiego.
W kampanii wyborczej jednym z głównych wątków była komunikacja miejska. Nowy Dwór, Psie Pole – na co mogą liczyć mieszkańcy tych ogromnych miejskich „sypialni”?
Na Nowym Dworze zbudujemy „tramwaj na oponach” – metrobus. Będzie to linia autobusowa o wysokiej przepustowości, która ułatwi dojazd do centrum. Jeśli chodzi o Psie Pole, to uważam, że komunikacja powinna w tamtym kierunku docelowo płynąć trzema strumieniami. Dwa już są zorganizowane: kolejowy i autobusowy. Brakuje nitki tramwajowej, która istnieje w koncepcji przestrzennej, ale nie ma konkretnego terminu jej realizacji. Wyzwaniem na dziś jest, by wykorzystać to dobre połączenie kolejowe i szeroko rozumiane Psie Pole skomunikować w ten sposób z Dworcem Głównym. Kolejnym elementem jest stworzenie takiego mechanizmu, który zachęci mieszkańców do przesiadki z samochodów do pociągu.
Zbliża się rok 2016, gdy Wrocław będzie nosił tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Czy udział mieszkańców w kulturze się zwiększa?
Uważam, że jeżeli już w tej chwili Dorota Feliks (dyrektor Wrocławskiego Centrum Rozwoju Społecznego, przyp. red.), koordynująca program „Młodzi Obywatele Kultury”, doprowadziła do uczestnictwa młodych ludzi w kulturze na poziomie 17 tys. osób, to jest to dobry wynik. Jeśli do tego zadbamy o bogatą ofertę kulturalną czy mocniej będziemy promować darmowe wejścia do muzeów, to osiągniemy zamierzony efekt. Oczekiwania wrocławian względem ESK są złożone. Mieszkańcy chcą zarówno aktywnego udziału w kulturze, jak też „czerwonych dywanów”. One również będą.
Kolejnym wielkim wyzwaniem będzie The World Games 2017. Pana kontrkandydatka w wyborach mówiła otwarcie, że z igrzysk trzeba zrezygnować ze względu na koszty. Skorzystamy na tej imprezie?
Opinia pani Stachowiak-Różeckiej o „sportach nie wiadomo jakich” była obraźliwa dla uprawiających dyscypliny takie jak: karate, żużel, taniec towarzyski czy rolkarstwo. Ci ostatni od dawna domagają się powstania toru. W tej chwili korzystają ze ścieżek rowerowych. Powstaną dwa takie obiekty dla amatorów i półamatorów, na remont czeka Stadion Olimpijski. Potrzeba nam basenów, i jeden powstanie, a dodatkowo wyremontujemy ten przy ul. Wejherowskiej. Jako organizator zyskamy kilka rzeczy: promocję zdrowego stylu życia, dopełnimy infrastrukturę oraz uzyskamy kolejną dobrą promocję międzynarodową. Miasta muszą się czymś wyróżniać. Atrakcyjne muszą być zarówno dla mieszkańców, jak i dla tych, którzy przyjeżdżają tu wydać pieniądze. Gdy spotykają się ze mną inwestorzy i rozmawiają o tym, czy otwierać tutaj fabryki bądź centra usługowe, to pytają, czy jest opera i jakie są ciekawe przedsięwzięcia planowane na przyszłość. Jeśli nie będziemy pod tym względem atrakcyjni, to za jakiś czas nie będziemy się zastanawiali, czy możemy zorganizować The World Games, tylko co zrobić z rosnącym bezrobociem. W sensie pośrednim duże wydarzenia przynoszą więc pieniądze.
Będziemy rozliczać
Mirosława Stachowiak-Różecka, radna miejska, kontrkandydatka Rafała Dutkiewicza w wyborach na urząd prezydenta Wrocławia
– Wyniki wyborów prezydenckich pokazały, że wygranymi są wrocławianie. Ten duch obywatelskości, potrzeby rozmowy, chęć zmiany oraz traktowania ludzi poważnie obudził się w mieszkańcach. Mam nadzieję, że Rafał Dutkiewicz hasło swojej kampanii „Bliżej” oraz wszystkie swoje obietnice wyborcze potraktował poważnie, ponieważ będziemy go na bieżąco z nich rozliczać. Wszystko zależy tak naprawdę od prezydenta, czy wyciągnie wnioski nie tylko z okresu przedwyborczego, ale i poprzednich kadencji. Ja mam wrażenie, że w ratuszu zmazują z tablicy napis: „Nic się nie stało”. A stało się dużo. Wrocławianie się zmienili i narzędzia opozycji także. Na przykład obecnie klub opozycyjny PiS-u to 14 radnych. Zgodnie ze statutem możemy już zwoływać sesje nadzwyczajne, a więc przynajmniej mamy możliwość wymuszać debaty częściej, niż tylko gdy proponuje je przewodniczący klubu obecnego prezydenta. Dalej, debaty Rady Miejskiej są otwarte dla mieszkańców, a więc każdy może obserwować na bieżąco, co się dzieje w mieście. Ja ze spotkaniami nie mam problemu, to Rafał Dutkiewicz na koniec kampanii się z tym przebudził. Należałoby opuścić swój szczelny dwór i wyjść realnie do mieszkańców, a nie czekać w piątki na nich w swoim gabinecie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się