Święta Bożego Narodzenia w Polsce niosą ze sobą moc różnego rodzaju obrzędów i obyczajów. Oprócz tych najmocniej zakorzenionych w naszej kulturze, jak opłatek, ubieranie choinki, dwanaście potraw czy puste miejsce przy stole, zachowujemy często własne wyszukane zwyczaje rodzinne, przekazywane z pokolenia na pokolenie lub wprowadzone od niedawna.
– Od dwóch lat na naszym stole wigilijnym pojawia się sushi. Potrawa ta staje się u nas coraz popularniejsza i wpisuje się idealnie w polską tradycję powstrzymania się od potraw mięsnych 24 grudnia – mówi Monika Szwarc, studentka Uniwersytetu Ekonomicznego. Kulinaria na wrocławskich stołach są z reguły tradycyjne, oparte na kapuście, grzybach czy karpiu. Czasem jednak wkradają się do nich elementy obcego folkloru. – Moja teściowa pochodzi z Kujaw i przyrządza "egzotyczny" jak dla mnie barszcz z buraka cukrowego. Oczywiście postny, ale ma kolor żurku i jest dość kwaśny – tłumaczy Dominika Arendt-Wittchen.
Rodziny z biegiem lat powiększają się, a świąteczny stół ulega różnym modom, przy zachowaniu oczywiście typowo polskiej podstawy kulinarnej. – U nas kuchnia była zawsze tradycyjna, lecz pochodzimy z różnych stron kraju zatem przyzwyczajenia jedzeniowe mamy różne. Spożywamy choćby makiełki i krokiety w różnym wydaniu – opowiada Bożena Greber. Co ciekawe, u pani Bożeny rodzina zawsze uczestniczy w Pasterce o północy, a po niej ponownie zasiada do stołu. – Wtedy po raz pierwszy podajemy swojską wędlinkę oraz kiełbaskę, ponieważ już nie ma postu. Po drodze z Pasterki „zgarniamy” do domu rodzinę i sąsiadów. Robimy tak od czterech pokoleń– dodaje Bożena Greber, matka dwójki dzieci.
Zwyczajem bożonarodzeniowym może być również fakt, że czegoś… brak. – U nas tradycyjnie nie ma karpia. Nikomu aż tak bardzo on nie smakuje, a, jak wiadomo, jest dużo zabawy z ościami. Więcej dłubania niż jedzenia. Z tego powodu od wielu lat karpia na naszym stole nie widać – oświadcza Łukasz Dziedziuch.
Jak się okazuje, wrocławianie świąteczną miłość przekazują także swoim zwierzętom, przywiązując uwagę do tego, aby i one odczuły wyjątkowość tego okresu. – Dzielimy się opłatkiem ze swoimi ulubieńcami. Po prostu dla nas są one także członkami rodziny, dlatego dostają nie tylko opłatek, ale i prezent – deklaruje licealistka, Ada Domanasiewicz, która ofiarowuje swoim koniom z okazji narodzenia Pana Jezusa dodatkową porcje jedzenia albo specjalne smakołyki, np. duże bloki soli do lizania. – Pieski dostaną zabawki i także jakieś smakołyki, a kot specjalną, smakowitą puszkę karmy ze strusia! – dodaje z uśmiechem.
Silny akcent społeczeństwo kładzie wciąż na modlitwę przed wieczerzą wigilijną. Tutaj także zachodzą różnice, choć nieznaczne. – Zawsze podczas odmawiania „Ojcze nasz” trzymamy się wszyscy za ręce, stojąc w kręgu – mówi Bożena Greber.
Punktem stałym jest czytanie fragmentu Ewangelii o narodzeniu Mesjasza. Natomiast forma rodzinnej rozmowy z Bogiem bywa już nieco różna. – U mnie modlitwę zawsze prowadzi wujek, który śpiewa w chórze. Dlatego może jest ona w większości śpiewana i trwa około 30 minut. Zdarza się, że tata przygrywa na pianinie, bo pamięta co nieco ze szkoły muzycznej. W tym momencie wspominamy jeszcze naszych zmarłych z rodziny – opowiada Maciej Westfal. O tych, których już z nami nie ma, pamiętają także w rodzinie Dziedziuchów. – W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia tradycyjnie nawiedzamy groby naszych bliskich. To ważny punkt tego okresu dla nas – stwierdza Łukasz Dziedziuch.
Obrządki, tradycje i zwyczaje niewątpliwie czynią czas Bożego Narodzenia wyjątkowym. Budują atmosferę, harmonizują i porządkują nasze często zabiegane życie. Jednak są one tylko dodatkiem. Najważniejszą kwestia w tym temacie dotyczy naszego serca i tego, co się w nim podczas narodzin Jezusa Chrystusa dzieje.
_____________
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: