W uroczystość odpustową ku czci świętej "z niebieskich ogrodów" świętowano 400-lecie konsekracji kościoła pw. śś. Stanisława, Wacława i Doroty we Wrocławiu.
Ks. Marian Biskup, który przewodniczył w niedzielę uroczystej Eucharystii, podkreślał, że jubileusz konsekracji kościoła przypomina o jego twórcach, ale i o sensie świątyni, jako takiej. – Jest ona znakiem, że Bóg istnieje, dowodem, że Bóg chce być blisko człowieka, pozwala mu się znaleźć – mówił.
Wyjaśniał, że jest miejscem, gdzie realizujemy nasze chrześcijaństwo, zwłaszcza przez sakramenty, gdzie człowiek doświadcza wspólnoty z innymi wierzącymi, także tymi, którzy już odeszli, gdzie odnajduje siebie – sens swojego życia i uczy się kochać Ojczyznę. Jest miejscem, gdzie napełnia się nadzieją.
Niezwykłą historię potężnej świątyni przypomniał na początku Mszy św. proboszcz, ks. Andrzej Brodawka. Jej akt fundacyjny został sporządzony w 1351 r. na pamiątkę spotkania monarchów – króla Kazimierza Wielkiego i cesarza Karola IV, do jakiego doszło wówczas we Wrocławiu.
Podpisano wtedy traktat, na mocy którego Śląsk przeszedł pod władzę Luksemburczyków, czyli pod panowanie czeskie, natomiast jeśli chodzi o władzę kościelną – biskupstwo wrocławskie pozostało w metropolii gnieźnieńskiej.
Kościół – pod wezwaniem trzech świętych, czczonych zwłaszcza przez Czechów (Wacław), Polaków (bp Stanisław) i Niemców (Dorota) – jest pamiątką tego spotkania.
– Miał burzliwą historię, jak i cała śląska ziemia. Jeśli jednak pełnił funkcje sakralne, pozostawał zawsze w rękach katolików – mówił ks. A. Brodawka, wspominając okresy, gdy gospodarzami kościoła byli augustianie, potem franciszkanie, a także czas, gdy – po przekazaniu miastu w czasach reformacji – funkcjonowały tu magazyny. Do konsekracji świątyni doszło 6 lutego 1615 r., 400 lat temu.
Pod koniec Mszy św. odbyło się tradycyjne poświęcenie jabłek – jednego z atrybutów św. Doroty, męczennicy z czasów cesarza Dioklecjana. Zwyczaj ów nawiązuje do jej dziejów.
Gdy pewien poganin imieniem Teofil zapytał Dorotę, czemu tak śpieszy się na śmierć, odparła: „Bowiem idę do niebieskich ogrodów". Z drwiną odrzekł, że uwierzyłby, gdyby podarowała mu owoce i kwiaty z owych ogrodów. Wówczas, mimo zimy, zjawił się chłopiec z koszem pełnym jabłek i róż. Poganin nawrócił się.
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: