Zaczęło się na cmentarzu Osobowickim

To we Wrocławiu zapoczątkowano ekshumacje i identyfikację żołnierzy niezłomnych.

Forum Pamięci Narodowej – Żołnierze Wyklęci zgromadziło wybitnych prelegentów oraz żyjących jeszcze świadków tamtych wydarzeń.

Dr  Łukasz Szleszkowski z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu mówił o sposobach przeprowadzania egzekucji żołnierzy niezłomnych w czasach stalinowskich.

- Z reguły polskich patriotów mordowano strzałem w tył głowy, ale znamy przypadek, gdy kat strzelił dwóm ofiarom między oczy. To dość nietypowy sposób, który wykorzystano w podwójnej egzekucji we Wrocławiu - przywołał lokalny przykład prelegent.

Trzeba wspomnieć, że w pierwszych latach stalinizmu wyroki wykonywano poprzez ostrzał ciała.  - Celowano w klatkę piersiową, żebra, miednicę, a nawet uda. Na przełomie lat 1948-49 nastąpiła zmiana i stosowano tzw. „katyńską metodę uśmiercania” - wyjaśniał Ł. Szleszkowski.

Pojedynczy strzał z tyłu głowy powodował rozległe obrażenia głowy, czyli natychmiastową śmierć, a także nie angażował osób postronnych. Wystarczył bowiem lojalny, nieczuły kat, który wykonywał tzw. „czarną robotę”.

Do zgromadzonych na Forum przemówił także mjr Zbigniew Lazarowicz, który przypomniał przez wiele lat zakłamywaną i dzisiaj także subtelnie pomijaną historię powojennych losów Polski.

Nasz kraj mimo zwycięstwa aliantów i swojej ogromnej ofiary podczas II wojny światowej, trafił do sowieckiej strefy wpływów, pod ponowną okupację. Kombatant zaczął jednak od podstawowej informacji mówiącej o latach 1939-1945.

- W żadnym kraju okupowanym przez wojska hitlerowskie nie istniała tak silna i sprawująca władzę na tak szeroką skalę organizacja państwowa. Do dzisiaj możemy mówić o fenomenie na skalę światową. Nasza armią walczyła u boku aliantów na całym świecie. Polskie Państwo Podziemne działało na wielu płaszczyznach, od oczywistych jak polityka i edukacja, poprzez sądownictwo, do prasy, a nawet sportu - opowiadał jeden niewielu żyjących jeszcze wyklętych o pseudonimie „Bratek”.

O poszukiwaniach i identyfikacji szczątków żołnierzy wyklętych w Polsce mówił prof. Krzysztof Szwagrzyk. Pełnomocnik prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar reżimu komunistycznego przyznał, że proces rehabilitacji tej historii rozpoczął się od Wrocławia. - To tutaj zaczęliśmy i stworzyliśmy metodę, którą praktykujemy w całym kraju. Musimy o tym mówić, bo sukces ma wielu ojców i wiele matek. A przecież wszystko zaczęło się od badania kwater na cmentarzu Osobowickim - mówił prof. Szwagrzyk.

Przedstawił on także trudności, jakie napotyka jego zespół badawczy. - Dziś możemy z radością powiedzieć, że "Inka" jest wśród nas. Odnaleźliśmy jej szczątki. Ale moglibyśmy na nie w ogóle nie trafić - zaintrygował zebranych naukowiec. 

Zanim rozpoczęto poszukiwanie w ziemi gdańskiego cmentarza garnizonowego, zlecono pewnej firmie badania georadarowe. Ich wyniki określiły, że nie występują żadne anomalie, które wskazywałyby na obecność dołów czy grobów innych niż te współczesne.

- Jakimś cudem jednak nie zasugerowaliśmy się georadarem, podjęliśmy tam prace... i znaleźliśmy „Inkę” - opowiadał Szwagrzyk.

Uczestnicy konferencji mieli okazję obejrzeć najnowszy film Arkadiusza Gołębiewskiego pt. "Inka. Zachowałam się jak trzeba".

W auli WSB był obecny reżyser, który tłumaczył, ze niełatwo jest zrealizować interesujący obraz filmowy, który jednocześnie w żaden sposób nie zakrzywia prawdy historycznej.

- Filmy o polskich bohaterach nie są szczodrze finansowane przez państwo. Często zmagamy się z problemami natury materialnej, dlatego lepiej zrezygnować z taniej inscenizacji niż na siłę serwować widzom kicz. Trzeba mierzyć się z wyzwaniami, które stawia rzeczywistość - spuentował Gołębiewski.

Forum zorganizowali: Stowarzyszenie „Odra-Niemen”, Wyższa Szkoła Bankowa we Wrocławiu oraz Wrocławskie Koło Politologów. Konferencja wpisuje się w obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

 


Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..