Bariery istnieją tylko w głowie

Młody, zdolny mężczyzna pracuje w rozwijającej się firmie, trenuje koszykówkę, studiuje prawo. Chce zdobywać świat, gdy nagle o 180 stopni wszystko odwraca wypadek. Paraliż od szyi w dół. Koniec marzeń, szczęścia i radości? Nie. Dopiero początek.

- Ten dzień, to był dzień nowych narodzin i zapamiętam go na zawsze. Wydarzenia z 2 maja 2000 roku zdeterminowały moją egzystencję, którą obecnie mogę podzielić na dwa rozdziały: przed i po tej dacie. Tamten wtorek stał się początkiem nowego, bardzo trudnego etapu. Ale okazał się też dniem, w którym "Ktoś na górze" podarował mi drugie życie. Dał mi drugą szansę  - rozpoczął gość.

Historia niepełnosprawnego Pawła Parusa poruszyła studentów, ale spotkanie nie mogło skończyć się tylko na samym uwrażliwieniu innych na czyjeś cierpienie. Za słowami człowieka, który pokonał nieprzychylny mu los idzie wielka nauka.

Szybko minął okres myślenia o wypadku. Wielu ludzi wspierało młodego mężczyznę. Utrwaliło się grono wiernych przyjaciół. Pojawiła się także głęboka wiara, że uda się przetrwać trudny czas. Kluczową rolę odegrało nastawienie do życia, czyli pozytywne spojrzenie w przyszłość.

- Może to paradoks, ale starałem się zauważać dobre strony tego, co się wydarzyło. Mozolna rehabilitacja zastępowała mi treningi. Wypadek przerwał moją karierę sportowca. Zacząłem być przede wszystkim kibicem. Uczestniczyć w meczach jako osoba niepełnosprawna, potem robić to regularnie. Skończyło się na organizacji takich wyjazdów po całej Polsce i aktywizacji innych niepełnosprawnych - opowiadał Paweł Parus.

Kibic Śląska Wrocław opowiadał także o powstaniu stowarzyszenia "Klub Kibiców Niepełnosprawnych", którego jest prezesem. - Mecze stały się pomysłem na wyjście z domu, na aktywne spędzanie wolnego czasu. Ale to także integracja, poznawanie mnóstwa wspaniałych ludzi. Za tym idzie życie towarzyskie. Grupa, która jeździ ze sobą kibicować spotyka się także "pozasportowo" np. na urodzinach. Tworzymy zgraną paczkę - tłumaczył prezes KKN-u.

Paweł Parus na co dzień angażuje się w pomoc innym osobom niepełnosprawnych. Chce je aktywizować, na swoim przykładzie pokazywać, że wózek nie jest problemem. Problemem okazuje się nastawienie, podejście do własnego życia i cele, które sobie człowiek stawia, albo raczej ich brak. - Trzeba nas traktować normalnie, nie na jakichś specjalnych warunkach. Wtedy to jest w porządku. Nie potrzebujemy litości ani użalania się nad nami. Jesteśmy normalną częścią społeczeństwa. Codziennie walczę z mysleniem, że inwalidzi uważani są za temat tabu - wyjaśniał P. Parus.

Na koniec człowiek, który pokonał wiele przeciwności, a dzisiaj czerpie z życia jak najwięcej, powiedział słowa, które niejedną osobę mogłyby zaskoczyć. - Wózek jest problemem, bo nie można się zapierać, że nie. Gdyby jednak miało być inaczej niż po wypadku, to nie wiem czy chciałbym cofnąć czas. Cierpienie fizyczne rekompensuje mi coś o wiele ważniejszego: grupa wspaniałych przyjaciół, satysfakcja z tego co robię, pasja, dla której się "wypalam" - opowiada. Filozofia, według której funkcjonuje, przyszła niejako po tragedii. - Trzeba szanować każdy dzień, troszczyć się o niego i czerpać z niego jak najwięcej - pointuje pewnym głosem Paweł Parus.

 Paweł Parus był kolejnym gościem cyklu "Akademia Intelektu".

 


Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..