Trwają przygotowania do IV edycji studenckiego wolontariatu na Ukrainę. Każdy chętny student, który chce pomóc jako wakacyjny wolontariusz na parafii naszych wschodnich sąsiadów, może się jeszcze zgłosić.
Wyjeżdżają w parach lub trójkami na poszczególne, wcześniej wybrane ukraińskie parafie. Tam organizują dla dzieci coś na kształt półkolonii. Prowadzą zajęcia z języka polskiego, historii, czy religii, ale także przygotowują zabawy i aktywności, które urozmaicą dzieciom czas. O konkretnej formie zajęć decydują sami. Wyjazd może trwać minimalnie 2 tygodnie, maksymalnie… całe wakacje! W zamian mają na miejscu zapewniony nocleg i wyżywienie.
- Wolontariat studencki uczy samodyscypliny, samodzielności i kształtuje charakter. Musimy sami zadbać o materiały, których będziemy używać na miejscu. Sami także układamy plan dnia dla dzieci. Nabywamy dzięki temu wielu sprawności w szeroko pojętej organizacji. Działanie jako wolontariusz nazwałbym przygodą, ale także wyzwaniem i odpowiedzialnym zadaniem - mówi Piotr Łąk, koordynator, który dwa razy pojechał na Ukrainę jako wolontariusz.
Polscy wolontariusze trafiają do parafii, do których należą polskie mniejszości na Ukrainie. Młodzież już w Polsce musi dobrze zaplanować swoje przedsięwzięcia, ponieważ wszelkie materiały przywozi ze sobą. Na wiosce raczej nie będzie możliwości dokupienia potrzebnych gadżetów. - W tym roku jeździmy na zachodnią część Ukrainy, która jest zupełnie bezpieczna. Ludzie boją się jeździć na wschód ze zrozumiałych powodów, ale tam, gdzie wysyłamy wolontariuszy, nie ma żadnego zagrożenia wojennego.
- Studenci sami mogą sobie wybrać termin i długość wyjazdu. My dopasowujemy ich dyspozycyjność do potrzeb różnych parafii ukraińskich. Opłacają tylko koszt dojazdu do miejscowości, do której trafią, ale jest on nie większy jak ok. 100 zł. Do 17 maja ustalamy listę wolontariuszy - tłumaczy Magdalena Nazimek, koordynatorka z Wrocławia.
Studenci nie muszą spełniać wygórowanych wymagań. Powinni odznaczać się kulturą osobistą, uczynnością i otwartością na innych ludzi. Muszą liczyć się z tym, że nie dostaną pokoju z jacuzzi i telewizorem plazmowym, bo nie jadą tam za luksusem, tylko do świata, który jest od niego daleki.
- Nie robimy żadnych testów, ani nie rekrutujemy ich w żaden specyficzny sposób. Wolontariusz powinien być świadomym chrześcijaninem. Ukraińcy to pobożni ludzie i zwracają uwagę na religijność przybyłych. Szczególnie wolontariusze powinni dawać dobry przykład. Nie zaglądamy ludziom w serca, ale zapraszamy na spotkania i do kontaktu z nami, aby dowiedzieć się, jak może to wyglądać dokładniej - zachęca Magdalena Nazimek.
Trzeba zdać sobie sprawę, że na Ukrainie czas jakby się zatrzymał, a może po prostu trochę wolniej płynie. Ludzie stawiają na relacje między sobą, a nie na dorabianie się. Nasi wschodni sąsiedzi stają się niejako kontrastem do Zachodniej Europy, w której tylko zwiększa się pęd za pieniądzem i codzienny pośpiech w wypełnianiu obowiązków.
- Na Ukrainie, zwłaszcza na wioskach, ludzie żyją powoli. Nie mają celów materialnych. Ja osobiście jako wolontariusz odnalazłam tam proste wartości: rodzina, duża pobożność, prostota życia niezwiązana z konsumpcjonizmem. Tam widać wyraźnie, że człowiek nie potrzebuje tych wszystkich nabytych przedmiotów. Liczy się Bóg i relacja z drugim człowiekiem - dzieli się spostrzeżeniami Magdalena Naizmek.
Każdy chętny może się jeszcze zgłosić do koordynatorów. 8 i 15 maja o godzinie 20 przy ul. Sudeckiej 90, w parafii oo. kapucynów we Wrocławiu odbędą się kolejne spotkania informacyjne, podczas których wszystkiego można się dowiedzieć i rozwiać wszelkie wątpliwości.
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: