Dzisiaj możemy walczyć o kraj kartą wyborczą. Nie pójdziemy przecież wojować do przelanej krwi - mówi Feliks Trusiewicz, akowiec, mieszkający we Wrocławiu. 94-latek mimo wieku po raz czwarty będzie uczestniczył w wyborach jako mąż zaufania.
Pierwszy raz rolę męża zaufania pełnił podczas legendarnych wyborów parlamentarnych z 1989 roku, kiedy walił się system komunistyczny, a Polska odzyskiwała pełnię wolności. Pracował wówczas na Uniwersytecie Wrocławskim, za co w czasie PRL-u był represjonowany. Jego niezwykła historia sięga jednak wiele wcześniej. Aby zrozumieć wyjątkowość jego współczesnej posługi, warto przybliżyć krótko losy Feliksa Trusiewicza.
Urodzony w 1921 roku na Wołyniu, podczas II wojny światowej walczył w szeregach wołyńskiej Armii Krajowej i cudem ocalał z masakry w rodzinnej miejscowości.
- Jestem z pokolenia, które doznało wielkiej krzywdy w okresie wojny i okupacji, najbardziej obciążonego bolesnym doświadczeniem. Pamiętam doskonale naszą dramatyczną walkę z okupantami o wolną ojczyznę. Nikt nam nie kazał, byliśmy po prostu młodymi ochotnikami - wspomina Feliks Trusiewicz.
Podkreśla, że przelana krew naszych rodaków, a jego rówieśników stała się cementem naszej dzisiejszej niepodległości. - Przede wszystkim chciałbym przypomnieć młodzieży, która jest wspaniała i dynamiczna, że dziś konsumujemy dar wolności! Tak ciężko opłacony najcenniejszą ofiarą przez naszych rodaków. Ten dar był marzeniem naszych dziadów i ojców, a my go dzisiaj mamy w garści - tłumaczy akowiec.
Jego zdaniem, współcześni Polacy, aby nie zaprzepaścić poświęcenia przodków, powinni wykazywać się obywatelską postawą i aktywnością polityczną. - W Polsce dzieje się źle, ponieważ upokarza się młodzież, która jest zmuszona do emigracji. Staliśmy się krajem kolonialnym dla bogatych sąsiadów. Poza tym, młode pokolenie, które pragnie znać historię swojego kraju, nie otrzymuje porządnego wykształcenia w szkołach. Tam pomija się ważne w najnowszych dziejach Polski wydarzenia -ubolewa kombatant.
Maciej Rajfur /Foto Gość Postać Feliksa Trusiewicza może służyć za wzór obywatelskości. Zasłużony Polak namawia do głosowania wedle własnego sumienia, z rozwagą i zastanowieniem. Jako 94-latek znajduje w sobie energię, aby pełnić funkcję męża zaufania, formować młodszych i wszczepiać im patriotyczną postawę. Wszystko robi społecznie i, jak twierdzi, służy ojczyźnie tyle, ile na dzisiejsze czasy może. Kilkugodzinna praca przy komisjach wyborczych to duży wysiłek dla seniora, który jednak robi to z wielką przyjemnością.
- Dzisiaj możemy walczyć o kraj kartą wyborczą. Nie pójdziemy przecież walczyć do przelanej krwi. Polska jest wolna w tym sensie, że możemy swobodnie wyrażać swoje poglądy, że możemy kontrolować się za pomocą instytucji mężów zaufania - mówi w rozmowie z „Gościem Wrocławskim” Feliks Trusiewicz.
Czy o taką ojczyznę walczyli żołnierze AK i II konspiracji i inne niepodległościowe organizacje? Czy współbracia broni byliby zadowoleni z tego, jak dzisiaj funkcjonuje kraj, za który oddali najwyższą cenę: życie?
- Nie. Myśmy walczyli o Polskę, związaną z nasza tradycją chrześcijańską. Zawsze armia polska, naród polski w symbiozie z Kościołem stanowił wielką siłę. Byliśmy przez wieki przedmurzem chrześcijaństwa. Historia buduje narodowego ducha. A my dzisiaj zrywamy coraz silniej te ukształtowane przez setki lat więzy - stwierdza pewnym głosem 94-latek.
Wybory wyborami, ale co potem? - Nie tylko zagłosować, ale i patrzeć później władzy na ręce. Każdy człowiek potrzebuje jakiejś kontroli, nawet przy dużym zaufaniu. Robię to wszystko dlatego, że chciałbym umrzeć w innej Polsce - kwituje dobitnie Feliks Trusiewicz.
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji: