Nieco inaczej, bo z pochodniami, wielkim kadzidłem, przenośnym ołtarzem i po zachodzie Słońca. Tak wędrowali oo. dominikanie wraz z mieszkańcami Wrocławia w procesji Bożego Ciała.
Wieczorna podróż ulicami miasta za Najświętszym Sakramentem miała niepowtarzalny klimat. Przysłużyli się do tego bębniarze - dostojnie, a przy tym energicznie wystukując rytm do śpiewu. Zmrok niósł również za sobą kojący chłód po upalnym dniu. Za ciałem Jezusa Chrystusa kroczyło kilkaset osób od najmłodszych dzieci po starsze osoby. Dużą część uczestników stanowili studenci.
- Spójrzmy na Jezusa i Jego miłość z odwrotnej perspektywy, niż zwykliśmy patrzeć na co dzień. Św. Augustyn powiedział niegdyś w swoich wyznaniach: „To nie ja Ciebie wchłaniam Panie, ale to Ty przemieniasz mnie w Siebie”. To On czyni nas na swój obraz i podobieństwo, nie odwrotnie. Dzięki temu, że przyjmujemy Go w Eucharystii, stajemy się chrystokształtnymi, czyli na kształt Chrystusa - mówił przy trzecim ołtarzu o. Tomasz Samulnik OP.
Dominikanin zwrócił uwagę, że stawanie się na wzór Jezusa wyróżnia nas, każdego z osobna. Jego oddanie się nam jest dla nas nobilitacją.
- Przyjęcie chrystokształtności nie pozbawia nas indywidualności. My się nie rozpływamy w bóstwie jak w innych religiach. Religia umacnia naszą osobność i indywidualność. Skutkiem bycia z Chrystusem jest doświadczenie miłości i wyniesienie naszego człowieczeństwa, każdego z osobna - stwierdził o. Tomasz.
Na koniec zadał zebranym pytanie, na ile pozwalamy się Bogu kochać i na ile pozwalamy, żeby On do nas przychodził i nas przemieniał.
- Nie pytam, na ile Go przyjmujemy, bo to On do nas przychodzi, lecz na ile nasze serce jest otwarte - zakończył zakonnik.