To był barwny dzień przy klasztorze dominikanów. W zasadzie dominowały trzy kolory zielony, biały i czerwony.
Kilkadziesiąt stanowisk z najróżniejszymi produktami, warsztaty dla dzieci, występy artystyczne na dwóch scenach i pochód w weneckim stylu. Jarmark Dominikański odwiedziły tłumy. Dochód uzyskany w czasie jego trwania będzie przekazany na wyposażenie „Przylądka Nadziei”, budowanej przez fundację Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.
- To była 27. edycja naszego jarmarku. Należy jednak zaznaczyć, że dopiero trzy lata temu zdecydowaliśmy się na zmiany, które powodują, że wygląda on tak jak obecnie. Wcześniej wydarzenia miały miejsce wewnątrz klasztoru i były związane ze świętami - Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. W roku, gdy obchodziliśmy 300. rocznicę beatyfikacji bł. Czesława pomyślałem, że warto tę naszą inicjatywę mu oddać i ustalić termin bardziej przystępny do plenerowej zabawy - opowiada o. Norbert Oczkowski, dominikanin.
Teren wokół klasztoru nie jest wystarczający, ale dzięki życzliwości firmy sąsiadującej podwórkiem z wrocławskimi dominikanami udało się wygospodarować większa przestrzeń. - Co roku jarmark jest większy. Tym razem jest ok. 30 wystawców. Są stoiska z ikonami, dekupażem, ręcznymi kartkami, z książkami, swojskim jedzeniem oraz warsztatowe, które prowadził Młodzieżowy Dom Kultury "Fabryczna". Mógłbym jeszcze długo wymieniać - zaznacza.
Czymś wyjątkowym były w tym roku włoskie nawiązania. Skąd pomysł, by przybliżyć uczestnikom jarmarku Półwysep Apeniński? - Współorganizatorem imprezy jest Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego, która w statucie ma wprowadzanie do społeczeństwa mniejszości narodowych, które mieszkają na terenie miasta. Wybór padł na Włochy, ale nie potrafię do końca uzasadnić dlaczego. Cyba dlatego, że bardzo lubię muzykę z "Ojca Chrzestnego" - dodaje o. Norbert.
Z tego powodu odwiedzający klasztorne podwórko mogli spróbować włoskich specjałów kulinarnych. - Mieliśmy restaurację włoską, której szefem był Simone Mangone, prowadzący na co dzień znany we Wrocławiu pub Felicita" oraz pizzerię - wyjaśnia dominikanin. Nie brakło kilku innych drobnych akcentów, a największym była włoska twórczość na scenie. - Mieliśmy dwie sceny. Na tej w plenerze odbyło się dziewięć koncertów, natomiast w starym refektarzu kolejnych 6 o trochę łagodniejszym - klasycznym charakterze.
Punktem niezwykłym podczas trwania jarmarku była... przemarsz wokół klasztoru. - Ta inicjatywa odbyła się po raz pierwszy. Wenecki pochód karnawałowy ku czci bł. Czesława. Przeszliśmy z relikwiami, obrazem i maskotką patrona Wrocławia w takt grającej dla nas orkiestry Komendy Wojewódzkiej Policji oraz z barwnymi mażoretkami. Chcieliśmy w ten sposób zachęcić do włączenia się w naszą akcję - dodaje.
O. Oczkowski zapewnia, że jutro, po podliczeniu, zostanie upubliczniona kwota, która zostanie przekazana dla "Przylądka Nadziei".
W galerii zdjęcia z jarmarku, a poniżej fragment pochodu karnawałowego.
Pochód wenecki w czasie Jarmarku Dominikańskiego we Wrocławiu
Gosc Wroclawski