Czasem Słońce, czasem deszcz, a w Gniechowicach misyjne klimaty obu Ameryk. Wigwamy, Indianie, na głowach pióropusze, kapelusze kowbojskie i sombrero, a z głośników popłynęły latynoskie rytmy.
Pokongresowe Spotkanie Misyjne w jedynej w Polsce parafii św. Filomeny w Gniechowicach zgromadziło ok 400 dzieci z różnych zakątków archidiecezji. Klimat wakacyjny zawitał do tej niewielkiej wioski na kilka dni przed zakończeniem roku szkolnego. Teren wokół parafii ożył dzięki latynoskim wręcz karnawałowym klimatom muzycznym. Okolica mieniła się barwami państw Ameryki Południowej i Północnej, a wokół polskiej świątyni można było spotkać Indian, kowbojów oraz tradycyjnie ubranych Meksykanów.
Radosne obchody misyjne rozpoczęły się od uroczystej Eucharystii, której przewodniczył abp. Józef Kupny. - Polska w tej chwili ofiarowuje bardzo wielu kapłanów na misje. A świat ich potrzebuje. Musimy się dzielić powołaniami, aby wieść o Chrystusie niosła się po wszystkich częściach świata. Pamiętajmy, że na misje wyjeżdżają się tylko księża, lecz również siostry zakonne i osoby świeckie: nauczyciele czy lekarze. Miejsce na misjach jest dla każdego, kto chce dawać świadectwo swojej wiary - mówił metropolita wrocławski, podkreślając, że człowiek spełnia się tak naprawdę, będąc we wspólnocie.
Misyjne świętowanie pokazuje najmłodszym, że w wielu zakątkach świata żyją ich rówieśnicy, którzy potrzebują pomocy i pragną usłyszeć Dobrą Nowinę o Jezusie.
- Pan Jezus nie chce być sam. Chce być z każdym człowiekiem. Stąd budują się nowe kościoły, wysyła się kapłanów na dalekie tereny, aby głosili Słowo Boże - podkreślał pasterz kościoła wrocławskiego.
Najmłodsi mieli niepowtarzalną okazję spotkać się misjonarzami i księżmi ich wspierającymi. O. Marek Augustyn OFMConv. opowiadał o swoich niezwykłych współbraciach, którzy oddali życie za wiarę na misjach w Peru. Franciszkanie Zbigniew Strzałkowski i Michał Tomaszek byli jednymi z pierwszych, którzy zainaugurowali działalność misyjną w Peru. W grudniu 2015 r. w peruwiańskim w Chimbote nastąpi długo oczekiwane wyniesienie na ołtarze męczenników.
Całe spotkanie w Gniechowicach skupiało uwagę uczestników na polskich bohaterskich misjonarzach, związanych mocno z Wrocławiem i okolicami.
- Oni zrobili wszystko dla Pachamamy. W języku Indian to słowo oznacza matkę ziemię. I dla tej ziemi peruwiańskiej ,która była uciskana przez terror oo. Zbigniew i Michał oddali swoje całe życie! Poświęcili się dla drugiego człowieka i Chrystusa. A byli takimi samymi dziećmi jak wy. Ja nie widziałem tej niezwykłości w ich życiu. A wiecie co to znaczy? Że świętość jest dla nas wszystkich, jeśli potrafimy oddać całe nasze serca Panu Jezusowi – opowiadał o. Marek Augustyn, proboszcz parafii pw. św. Karola Boromeusza we Wrocławiu. Znał osobiście obu polskich męczenników.
Misyjna przygoda w Gniechowicach miała swój wyjątkowy akcent. Franciszkanin Józef Cydejko przywiózł bowiem ze sobą niezwykłą ziemię z Peru.
- Ludność miejscowa w trosce o pamięć po polskich zakonnikach i z pietyzmem zachowała ziemię, w którą wsiąkła krew męczenników. O. Józef, przebywając w Peru, otrzymał od tubylców grudkę tej ziemi, która przywiózł do nas. My umieściliśmy ją w relikwiarzu. Mogliśmy przy niej wznosić swoją modlitwę do Boga za wstawiennictwem niedługo błogosławionych męczenników - mówi Elżbieta Gajda, katechetka i organizatorka wydarzenia.
Popołudniu dzieci z kilkunastu parafii zaprezentowały na scenie swoje programy artystyczne. Oprócz tego brały udział w grze terenowej z przygodami, uczyły się strzelać z łuku na wzór Indian, wykonywały wiele prac plastycznych m.in. charakterystyczne kapelusze meksykańskie – sombrera. Wielu skorzystało z malowania twarzy oraz nabywało oryginalne misyjne pamiątki, z których dochód zostanie przeznaczony na pomoc misjonarzom w trudnych rejonach świata.
- Oni dla Pana Jezusa robią wszystko. Nie mówią: „Ale czemu mnie tak daleko posyłasz? Będzie mi tam niewygodnie. Tam przecież niczego nie ma”. To są ludzie, którzy bardzo ukochali Chrystusa. Jadą z miłości do Niego na koniec świata. Kiedy zapraszamy Jezusa, dajmy mu całe nasze serce, niczym misjonarze - zachęcał dzieci abp Józef Kupny.
Spotkanie z pewnością zmieniło serca wielu, choć najbardziej zmienna podczas spotkania okazała się pogoda. Definitywnie zwyciężyło jednak Słońce, podobnie jak radość na twarzach wszystkich przyjaciół misji.