Czerwcowe "Wieczory Tumskie" poświęcone były cyberprzestrzeni. Swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami dzielił się ks. Piotr Wiśniowski.
- W swojej pracy duszpasterskiej nie jestem przyzwyczajony do wykładów. Jestem praktykiem ukierunkowanym przede wszystkim na działanie - mówił w czasie spotkania w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego ks. Piotr Wiśniowski, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Stobrawie, cybermisjonarz, redaktor i opiekun duchowy wielu grup duszpasterskich.
W swoim wystąpieniu przekonywał, że odpowiednio wykorzystywany internet jest dobrodziejstwem, które pozwala na dotarcie z Dobra Nowiną w najdalsze zakątki świata i do ludzi, którzy z kulturą chrześcijańską nie mają zbyt wiele wspólnego.
Wspominał swoje początki w sieci. - Żyjemy w dżungli medialnej, która wraz z upływem czasu gęstnieje. 100 lat temu człowiek otrzymywał tyle informacji w ciągu całego swego życia, ile dzisiejsi ludzie w ciągu roku. To ogromny skok - mówił.
Dzisiejszy świat określił jako wersję 2.0. Co to oznacza? - Świat 1.0 zaistniał wtedy, kiedy powstały media. Działało to na jednej płaszczyźnie - media nadają, my słuchamy i nie możemy odpowiedzieć w tym samym czasie. Świat 2.0 działa na dwóch płaszczyznach - jest nadawanie, następuje odbiór i nadawanie w drugą stronę - wyjaśniał.
Father Piotr - pod taką nazwą stobrawski proboszcz funkcjonuje w sieci - zauważa również pewien przełom, jaki nastąpił po upowszechnieniu wszelkiego rodzaju komunikatorów.
- Odezwała się do mnie dziewczyna w wieku kilkunastu lat i dopytywała, czy rzeczywiście jestem księdzem, bo w opisie mojego profilu napisałem, że jestem kapłanem i zachęcam do rozmowy. Gdy potwierdziłem, zaczęła opowiadać o dwóch tragediach miłosnych, które przeżyła. Najsmutniejsze było na końcu. Zastanawiała się bowiem, czy odkręcić kurki z gazem, czy może wyskoczyć z okna - opowiadał o dramatycznej sytuacji.
Ks. Wiśniowski zdecydował się zadzwonić na policję, licząc, że odpowiednie służby namierzą, skąd dziewczyna "nadaje" i zareagują. Sam podtrzymywał konwersację z dziewczyną.
- Udało się. Wysłali tam patrol z psychologiem. Wiem, że gdy weszli do domu czuć było gaz, ale udało się niedoszłą samobójczynię odwieść od zamiarów, które mogły sprowadzić tragedię nie tylko na nią, ale również na mieszkańców innych mieszkań w tym budynku - dodał.