Opinie na temat społeczno-politycznej tematyki obecnej na falach Radia Rodzina skłaniają do zastanowienia.
W tekstach zamieszczonych w czwartkowych wydaniach Gazety Wrocławskiej oraz Gazety Wyborczej wyrażane są opinie, które w skrócie wyraża hasło: Radio Rodzina to tuba PIS. Co prawda ostrze krytyki we wspomnianych artykułach skierowane jest głównie w stronę trójki polityków tej partii – oskarżanych o to, że wyrażając poparcie dla radia, próbują zaskarbić sobie głosy wyborców – przy okazji jednak padają komentarze na temat samej rozgłośni i „polityki” zapraszania do jej studia konkretnych osób.
Jak wykazuje redaktor „Radia Rodzina”, owe studio bynajmniej nie jest otwierane jedynie przedstawicielom Prawa i Sprawiedliwości – co pokazują konkretne liczby zapraszanych rozmówców (zobacz TUTAJ), zresztą w ogóle członkowie jakichkolwiek ugrupowań politycznych nie stanowią większości w gronie radiowych gości.
Czy te wyliczenia są w stanie przekonać krytykujących? Czy chodzi im istotnie o ilość goszczących na antenie polityków danej partii? Wydaje się, że za słowami krytyki kryje się – może nie zawsze uświadamiany – pogląd: katolickie media z założenia powinny skoncentrować się na ściśle religijnej (wąsko rozumiejąc ową „religijność”) tematyce, a wszelkie przyglądanie się bieżącym wydarzeniom politycznym, komentowanie ich i inicjowanie dyskusji wokół społeczno-politycznych zjawisk – to już nadużycie i niewłaściwe „wtrącanie się do polityki”. Tymczasem słowo „katolicki” określa wyraźnie wartości, jakimi radio chce się kierować. Jeśli już nazywać je „tubą”, to pewnie Chrystusa i Ewangelii. A Ewangelia oświetla nie tylko wnętrza świątyń. Tak jak teologia to nauka nie tylko o Bogu, ale i człowieku, świecie – oglądanych oczyma wiary. Nie jest też „winą” radia, że jednym ludziom, także politykom, bliżej do promowanych na jego antenie wartości, innym dalej. I że to – na własną odpowiedzialność – wyrażają.