Na Jasnej Górze każdy jest wolny. Więźniowie znów ruszają w drogę z Pieszą Pielgrzymką Wrocławską.
Idą z grupą XII – „Wawrzynami” (swoją drogą, św. Wawrzyniec też miał do czynienia z kratą, która jest jego atrybutem). – Prowadzę więźniów do Maryi od dłuższego już czasu, od 2000 r. – mówi o. Kazimierz Tyberski, oblat Maryi Niepokalanej, kapelan więzienny obecnie pełniący posługę we Wrocławiu. – Pierwsza piesza pielgrzymka na Jasną Górę z piątką więźniów z Iławy miała, można powiedzieć, eksperymentalny charakter. Była to w ogóle pierwsza tego typu, historyczna pielgrzymka. Wyruszyła 30 lipca 2000 r. Zaraz potem, 6 sierpnia, wyszła z Warszawy Piesza Pielgrzymka Niepełnosprawnych na Jasną Górę (w której również brali udział więźniowie). Skoro Jan Paweł II zachęcał, byśmy wszyscy czynili pokutę, to czemu by nie włączyć w to więźniów? Chciałem, by i oni mieli szansę zadośćuczynienia w ten sposób za swoje postępki.
Najpierw władze zakładu karnego były sceptycznie nastawione do tego pomysłu, z czasem nieufność prysła. Widać było owoce. – W pielgrzymujących więźniach zostawia w jakiś sposób ślad całe dobro, którego doświadczają podczas wędrówki ze strony ludzi wokół. Wyzwala się w nich wielka ofiarność, są bardzo pomocni innym. W tamtym roku opiekowali się niepełnosprawnymi osobami ze wspólnoty „Arka”. Na 50 osób z Iławy, które były ze mną na pielgrzymce, 49 nie wróciło już do więzienia. To o czymś świadczy – zauważa o. Kazimierz. – To przeważnie ludzie, którzy dopiero w więzieniu otworzyli się na sprawy wiary. Przed pielgrzymką uczestniczą dwa razy w tygodniu w katechezach, biorą udział we Mszach św. Są przygotowani do udziału w takim wydarzeniu. Potrafią odmawiać Różaniec, wysłuchać konferencji...
Tym razem z Wrocławia wyruszy prawdopodobnie ósemka więźniów. – Będą to osoby z Zakładu Karnego nr 2 przy ul. Fiołkowej, gdzie osadzeni są recydywiści, i z aresztu śledczego – ludzie, którzy pracują, którzy przez swoje zachowanie udowodnili, że można im zaufać. Kryteria dla tych, którzy chcą uczestniczyć w pielgrzymce, są wyśrubowane. Nie możemy sobie pozwolić na eksperymenty.
O. Kazimierz na pielgrzymim szlaku Archiwum o. Kazimierza Tyberskiego Ojciec wspomina, że raz tylko zdarzyło mu, że uczestniczący w pielgrzymce więzień nie wrócił na czas do zakładu karnego, choć na szlaku pięknie się sprawował. – Okazało się, że jak synek z pielgrzymki pojechał do domu, to postawili mu flaszkę. Takie środowisko. Zapił. A że miał problem z alkoholem... – wyjaśnia o. Kazimierz i dodaje, że wszystko dobrze się skończyło.
A jak odnoszą się inni pątnicy do pielgrzymkowych braci zza kratek? – Często zdarza mi się słyszeć piękne świadectwa – że pomógł w czymś, że taki otwarty. Pielgrzymka to okazja, że pokazać, że ludzie w więzieniu też mają serce, uczucia. Czy wierzę w ich przemianę? Wierzę Panu Bogu, a On każdemu mówi: wystarczy ci mojej łaski.
Warto dodać, że we wspomnianej pielgrzymce z Warszawy swego czasu uczestniczyli również więźniowie z naszych okolic, z Zakładu Karnego w Wołowie. „Tutaj zawsze byliśmy wolni” – mówił Jan Paweł II w 1979 r. na Jasnej Górze. Słowa padały w innym kontekście, ale w uszach ludzi przychodzących tu zza krat, są pewnie nie mniej aktualne.