Podobnie jak w przypadku Bronisława Komorowskiego, wizyta premier Ewy Kopacz we Wrocławiu spowodowała społeczną manifestację. Szefowa rządu patrzyła na obywateli przez szybę, a przemawiała tylko dla wybranych. Jak zareagowała na głośny protest?
Wybrańcami okazali się ludzie świata kultury, którzy przyszli na spotkanie z Kopacz do odnowionego muzycznego Teatru Capitol. Na głównego gościa trzeba było poczekać prawie godzinę. Czekali jednak nie tylko ci, którzy byli na liście, ale także obywatele niezaproszeni.
Pani premier odwiedziła Wrocław, aby porozmawiać o Europejskiej Stolicy Kultury, którą stolica Dolnego Śląska stanie się w przyszłym roku. Dlatego też w Capitolu zebrała się śmietanka wrocławskiej kultury, która miała okazję zadawać Ewie Kopacz pytania i zaprezentować swoje koncepcje na wykorzystanie tego szczególnego dla miasta okresu.
Zaplanowaną wizytę szefa rządu postanowili wykorzystać także zwykli obywatele. Widząc, jak pani premier wchodzi "tylnymi drzwiami", czyli wjeżdża wjazdem parkingu podziemnego, rozpoczęli głośną manifestację. Ponieważ kilkudziesięciu demonstrantów od kilkudziesięciu zaproszonych dzieliła jedynie szyba szklanych drzwi, hasła wznoszone na zewnątrz były doskonale słyszane w środku. Do szyby przytwierdzono wielki transparent z napisem: "Europejska Stolica Wysiedleń 2015".
A przed budynkiem stali przedstawiciele kilku środowisk. Każde chciało coś pani premier przekazać, o coś zapytać, wyjaśnić wątpliwości. I tak zgromadziły się różnego rodzaju grupy patriotyczne, przedsiębiorcy, młodzież szkolna i studencka, rolnicy, stowarzyszenie "Nomada" oraz Romowie.
Zza "szklanej kurtyny" Ewa Kopacz podczas swojej przemowy usłyszała m.in. "złodzieje!", "hańba", "pani premier, mamy list". Chodzi o pismo w obronie Romów z prośbą o interwencję. Niedawno miasto usunęło koczowisko przy ul. Paprotnej. Pozostali Romowie boją się o swoje miejsce zamieszkania.
- Miano Europejskiej Stolicy Kultury to wielki zaszczyt, ale także i zobowiązanie. Jestem przekonana, że Wrocław stanie się w przyszłym roku szczególną wizytówką Polski. Razem z hiszpańskim miastem San Sebastian będzie swoistym pomostem między Wschodem a Zachodem. Jestem przekonana, że damy radę z tymi, których poprosimy o partnerstwo. 1000-letnia historia tego miasta to dzieje spotkań różnych narodowości, kultur, sztuki i tradycji i z tego wynika ta różnorodna historia - przemawiała lekko zdezorientowana głośną pikietą Ewa Kopacz.
Postanowiła ona krótko odnieść się także do protestujących 30 metrów od niej obywateli.
- Ja rozumiem, że entuzjazm za szybą trochę nam zakłóca to spotkanie, ale wierzcie mi, ci, którzy trochę znają się na polityce, mawiają, że im głośniej mówi druga strona, tym bardziej przeszkadza im to, co robimy i bardzo im to dokucza. Boją się tej konkurencji, a im głośniej będą krzyczeć, tym my będziemy mieli większe poczucie, że robimy coś dobrego dla Polski i dla miast, takich jak Wrocław - zakończyła swoje wystąpienie w Capitolu Kopacz.
Do manifestantów wyszedł doradca pani premier, Sławomir Nitras, który próbował odpowiadać na pytania mieszkańców, ale to tylko zaogniło atmosferę. Po spotkaniu w Capitolu premier zdecydowała się wyjść głównym wyjściem. Zadano jej kilka pytań, próbowała odpowiedzieć, ale doszło do przepychanki i nic konstruktywnego z tego krótkiego spotkania nie wyszło.