O młodych ludziach na Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej, ich podejściu do rekolekcji w drodze, a także o tym, czy potrafią rozstać się z telefonem, Facebookiem i światem wirtualnym, z ks. Tomaszem Płukarskim, rzecznikiem prasowym PPW rozmawia Maciej Rajfur.
Maciej Rajfur: Pełni Ksiądz funkcję rzecznika prasowego PPW od 10 lat. Proszę powiedzieć z tej perspektywy, czy piesze pielgrzymowanie na Jasną Górę przyciąga młodych czy wręcz przeciwnie - zniechęcają ich niewygoda i wysiłek?
Ks. Tomasz Płukarski: Przez pielgrzymkę przewinęło się mnóstwo młodych ludzi. Gdy zaczynałem przygodę z pieszą wędrówką na Jasną Górę, rzeczywiście było ich więcej. Od kilku lat ta liczba utrzymuje się na stałym poziomie. Co przyciąga? Na pewno ogromne poczucie wspólnoty, braterstwa, bycie razem. Doświadczenie prawdziwej radości wynikającej np. z odkrycia sensu życia. Wspólne zmaganie się z trudnościami pielgrzymkowymi buduje bardzo mocne, trwałe więzi, przyjaźnie, a nawet przyszłe małżeństwa. Wielu młodych odkrywa żywy Kościół, w którym jest Pan Bóg. To później procentuje w otwarciu na słowo Boże i sakramenty. Zapewne odpycha fakt, że trzeba mierzyć się z niecodziennymi przeciwnościami. Nie ma co ukrywać, dzisiaj młodzież jest o wiele wygodniejsza. Nie wszyscy czują pociąg do surowego trybu życia: spania pod namiotem, dnia bez umycia się. Choć w przypadku zaopatrzenia w jedzenie jest dużo lepiej. Kiedyś można było dostać tylko słodkie bułki i pieczywo, dziś praktycznie wszystko.
Czyli niełatwo jest namówić młodych na jasnogórski szlak.
Dużo zależy od tego, co się dzieje w parafii i wspólnotach na co dzień. Jeśli młodzież gromadzi się tam w ciągu roku i regularnie wzrasta w duchu chrześcijańskim, potem chętnie spędza wakacje z Panem Bogiem w sposób duchowy i przy tym radosny. Jeśli działa w parafii ksiądz, np. młody wikariusz i prowadzi grupę, wtedy zdecydowanie łatwiej zebrać ludzi na pielgrzymkę. W innym przypadku bywa trudniej. Brakuje chęci, bo nie ma pragnienia Pana Boga. Wydaje mi się też, że młodzi dzisiaj są dość rozpieszczeni. Nie wszyscy odznaczają się samodzielnością. Często mają różne rzeczy postawione pod nos przez swoich rodziców. Pamiętam śmieszną historię w tym temacie. Odpoczywaliśmy na trasie, każdy szykował sobie coś do jedzenia. Jeden z chłopców w wieku na przełomie gimnazjum i liceum zadzwonił do mamy, otwierając pasztet i z dumą w głosie pochwalił się: „Mamo, udało mi się zrobić kanapkę!”.
Cyfryzacja i wszechobecny internet wdzierają się także w świat pieszej pielgrzymki. Nie da się uniknąć chyba dzisiaj widoku telefonu w ręku młodego pątnika, który np. robi sobie selfie. A potem wieczorem, na noclegu, Facebook „kipi” od nowych zdjęć z trasy oraz lajków i komentarzy. Pozytywna czy działająca destrukcyjnie na rekolekcje w drodze moda?
Wszystko zależy od uczestnika i tego, czego oczekuje on od pieszego pielgrzymowania. Młodym ludziom, którzy nie mają jeszcze głębokiego życia duchowego i biorą udział bo - mówiąc językiem młodzieżowym - jest fajnie, trudno z groźną miną zakazać używania telefonów. To niemożliwe. Oni i tak z namiotu czy z odpoczynku zrobią sobie zdjęcie i wrzucą na „fejsa”. Na pielgrzymce są różni ludzie i jako organizatorzy się z tego cieszymy. Wiele rzeczy przygotowujemy pod młodych, ale z drugiej strony nie dajemy też zbyt wielu możliwości, aby niepotrzebnie wracać do tego świata codziennego. Niektóre pielgrzymki np. stawiają samochód, w którym można podładować telefon. U nas tego nie ma. Nie jesteśmy w stanie zakazać zupełnie używania komórek, ale przypominamy, że z domem można kontaktować się jedynie na noclegach, a w ważnych sprawach na odpoczynkach. Jedni przestrzegają, inni nie. Gimnazjalistom trudno wytłumaczyć rozstanie z telefonem. Nie traktujemy tego jako poważne złamanie regulaminu, które grozi wydaleniem. Ale muszę przyznać, i to jest ogromny plus, że pątnicy nie prowadzą rozmów telefonicznych na trasie.
A selfie sobie robią?
Oczywiście, że tak.
I jak Ksiądz to postrzega?
Raczej pozytywnie. Ktoś się cieszy, że uczestniczy w pielgrzymce i chce przekazać dalej tę radość. Nie wstydzi się tego, co robi. Dzisiaj młodzi ludzie mają mnóstwo znajomych. Tych wierzących, ale również niezwiązanych z Kościołem lub nawet wrogo do niego nastawionych. To facebookowe selfie traktuję wobec tego jako formę świadectwa we współczesnych czasach.