I radość z nowych kapłanów - Msza św. z udziałem 8 prymicjantów.
Wielu z nich to zagorzali pielgrzymi, od lat przemierzający jasnogórskie szlaki. Ich „rodzinne” grupy podczas Eucharystii entuzjastycznie witały oklaskami „swoich” kapłanów – niejednokrotnie przecież właśnie wędrówka do Maryi pomogła neoprezbiterom w odkrywaniu swojej życiowej drogi.
„Orzech” rozpoczął swoją homilię wzmianką o połączonych chórach anielskich i.., parafialnych, które zabrzmią podczas paruzji pod batutą Bacha, oraz o kogucie piejącym dla tych pielgrzymów, którzy jeszcze nie byli u spowiedzi – już na nią czas! Przypomniał także, że prymicje to uroczyście celebrowana przyjaźń Pana Jezusa do nas, ale i o tym, że radość nosimy w „glinianych naczyniach” i łatwo ją komuś zgasić, rozbić…
Dlaczego Pan Jezus czekał aż do smrodu ciała Łazarza, by go wskrzesić? Aż do wypłakania wszystkich łez przez jego siostry? – pytał „Orzech”, nawiązując do przyjaźni, jaka łączyła Chrystusa z rodziną Marii, Marty i Łazarza. Ich dom był dla Niego miejscem wytchnienia i radości. Nikt tam nic od Niego nie chciał. „Dlaczego więc, Jezu, im to zrobiłeś?” „Aby się ujawniła chwała Boża – to znaczy, by ludzie uwierzyli, jak Maria i Marta, w Syna Bożego. Ale Jezus płacze. – Dlaczego? Bo wyrządził przyjacielowi cierpienie, bo zostawił przyjaciela Łazarza w rozpaczy umierania – stwierdził „Orzech”.
I dodał: – Przyjaciel zawsze czeka, zawsze ma serce otwarte, wybiega naprzeciw i zaprasza, zawsze cię chce ugościć, umie tracić dla przyjaciela czas, zawsze zaopatruje go na drogę… A czemu my zdradzamy najlepszego Przyjaciela, Jezusa? Choćby wstydząc się Go przed kolegami z pracy, obawiając się przeżegnać się przed kościołem… Bywamy zdrajcami.