Abram, który uwierzył, przyjął życie w namiocie i uzdrowił swoje relacje z synem, stał się bohaterem sobotniej homilii "Orzecha".
To był zasiedziały facet, a Bóg uczynił go pielgrzymem - stwierdził ks. Stanisław. - Najpierw był politeistą, czcił wielu bogów, a stał się człowiekiem wiary - który słyszy, słucha i działa… Żył sobie szczęśliwie, a nagle jak grom z jasnego nieba usłyszał: wyjdź ze swojej ziemi rodzinnej… Co robi? Pakuje się i wyrusza, bez dyskusji, nie czekając aż Sara się spakuje. Mieszkający dotąd stabilnie, wygodnie, zamieszkuje teraz w namiocie. Staje się nomadą.
I przez to posłuszeństwo Abrama spłynie błogosławieństwo - dla żydów, chrześcijan, muzułmanów- usłyszeli pielgrzymi. To dla nas szansa porozumienia się - mamy jednego ojca.
- Bóg zawiera z nim przymierze, zmieniając mu imię i… latka lecą, a obietnica Boga się nie spełniła. Bóg ma poczucie humoru - podkreślał „Orzech”. - Gdy Sara ma już 90 lat, słyszy Abraham, że za rok będzie miał syna. Abraham… pęka ze śmiechu z tego Bożego dowcipu, wierząc jednak, że u Boga wszystko jest możliwe. Sara jednak śmieje się i nie wierzy… Abraham, starzec podpierający się laską widzi nagle, że laska mu niepotrzebna, bo musi wózek pchać… Nagle następny piorun z jasnego nieba: masz mi go oddać.
„Orzech” mówił o nadopiekuńczości wobec dzieci i toksyczności relacji między dziećmi a rodzicami. - Abraham ma w istocie ofiarować nie swojego syna, ale swoje toksyczne ojcostwo - stwierdził, zachęcając do przemyślenia kształtu swoich więzi rodzinnych, a także do... nie rozczulania się nad sobą - choćby nad bąblami. - Smsy o nich, lecą za granicę, a o biegunce informujemy Nowy Jork…