Wizyta Brauna we Wrocławiu rozświetliła wiele ciemnych zaułków na linii polityka-Kościół-społeczeństwo. W kontekście zbliżających się wyborów bardzo istotnych.
Wieczorne spotkanie Grzegorza Brauna z wrocławianami wzbudziło zbyt wiele emocji, wywołało zbyt wiele pochopnych ocen i prowokuje do wyciągnięcia zbyt wielu wniosków. Ale myślę, że warto.
W całym zamieszaniu, w które zaangażowały się przeróżne strony (niektóre chcąc, inne nie chcąc, ale musząc), ci co najgłośniej krzyczą i najchętniej oceniają, najbardziej rozmijają się z prawdą. Całą sytuację, która zaplątała się jak najbardziej złośliwy kabel, wyjaśniamy TUTAJ.
Swoje 3 grosze dołożyła do sprawy „Gazeta Wyborcza”, używając niezwykle ciętego pióra Katarzyny Wiśniewskiej. Pani redaktor zawsze „wywącha” jakąś aferę, a jeśli już nie „wywącha”, gotowa bez żadnych skrupułów sama ją rozdmuchać, żeby inni zwąchali. Tym razem, w standardowy dla siebie emocjonalny sposób, uderza w Papieski Wydział Teologiczny. Jak ten straszny, skrajny nacjonalista, zwolennik lustracji, antysemita może wygłaszać wykład na katolickiej uczelni? I do tego chce w auli PWT zbierać podpisy poparcia! Skandal.
Sugerowanie wniosków. Artykuł z tezą. Przyzwyczaiłem się. I jeszcze ten dopisek: "Po interwencji »Wyborczej« - dzień przed wykładem - uczelnia ogłosiła, że nie udostępni mu sali". Pudło. Choć przyznam, sporo osób w to uwierzyło. Jak się okaże poniżej, także niestety bohaterowie całej sprawy.
I postanowione – aula PWT jednak nie dla Brauna. Uczelnia tłumaczy to jasno i wyraźnie w oficjalnym komunikacie. Od kiedy dowiedzieli się, że wydarzenie ma charakter polityczny, bo planowane jest zbieranie podpisów (czego organizatorzy spotkania w piśmie nie uwzględnili, ale na Facebooku już tak), nie użyczą lokalu. Wykład, prelekcja akademicka – jak najbardziej, agitacja wyborcza – nie ma mowy. Poza tym organizatorzy nie dopełnili formalności prawnych dotyczących użyczenia sali, czyli spotkanie na terenie PWT nie może mieć miejsca. Krótko, zwięźle i na temat. Koniec dyskusji.
Czyżby? Nic podobnego. Swoje kilku musi powiedzieć, mimo, że nie zna połowy faktów w tej sprawie. Zwolennicy Brauna przychodzą pod aulę, a organizatorzy wydarzenia (już inni niż ci, co załatwiali aulę) z megafonu pod katedrą pozwalają sobie na radykalną, ale totalnie nierzetelną ocenę sytuacji. Na kim trzeba się powiesić?
Na… Kościele! Jak to? KWW „Szczęść Boże!"? Grzegorz Braun?
Jarosław Bogusławski, jeden z kilku organizatorów: Aula była wygodnym miejscem, ale niestety, "Gazeta Wyborcza" zrobiła naciski na naszych szanownych duchownych i oni im ulegli. oraz: A my jako katolicy, występujemy w obronie chrześcijaństwa i świętego Kościoła Katolickiego i zawsze będziemy to robić. A nasi czcigodni kapłani ulegają wpływom takich środowisk jak "Gazeta Wyborcza".
Strzał w kolano. Na razie pierwszy.
Grzegorz Braun pewnym jak zawsze głosem „masakruje” "Wyborczą", oczywiście przyjmując wygodną dla niego wersję, że wrocławski Kościół/kuria/księża/PWT (najbardziej niepasujące skreślić) nie mieli charakteru, aby postawić się dziennikowi Michnika. To pod ich presją odmówili wynajęcia najpierw auli PWT, a potem sali przy ul. Katedralnej 4.
I kontynuując charakterystyczną dla siebie retorykę prowadzi dumnie kilkaset osób przez cały Ostrów Tumski do sali, którą udało się załatwić w Hotelu Tumskim. Kościół nie chce pomóc? To sobie sami zrobimy! W międzyczasie na oficjalnym profilu polityka umieszczono wpis rozpoczynający się od: „Wrocław - po wypowiedzeniu na życzenie Gazety Wyborczej przez przedstawicieli Kościoła sali na spotkanie - Grzegorz Braun spotkał się…”.
I wyszło jak wyszło. Sala na 120 osób zmieściła ponad 300 zwolenników Grzegorz Brauna. Powód do dumy? Raczej powód do tragedii. Po kilkunastu minutach przerwano spotkanie apelem, że drewniana (i do tego nowa) podłoga sali na 2. piętrze może nie wytrzymać naporu i trzeba natychmiast opuścić pomieszczenie. Tak też uczyniono. Kolejna tego wieczoru ewakuacja może dała coś do myślenia organizatorom (a było ich podobno sporo).
Padł drugi strzał, w drugie kolano.
W końcu całość, po długich migracjach, odbyła się na Wyspie Słodowej, prelegent przemawiał godnie. Ze sceny. Może ta scena po prostu była mu przeznaczona?
Swoją drogą, ta całą sytuacja musi mieć drugie dno, idąc z duchem czasu, najlepiej związane z imigrantami, którzy podobnie jak po Wrocławiu Braun ze swoimi wielbicielami, wędrują po Europie…
Wisienką na wolnościowym torcie KWW „Szczęść Boże” jest sprawa organizatorów całego zamieszania. Z cały szacunkiem oczywiście do starań ludzi o to, aby społeczeństwo miało dostęp do swoich liderów, mogło ich słuchać, wypytywać i z nimi przebywać.
Aulę załatwiała Marta Czech, która twierdzi, że dzień przed przyjazdem lidera odwołała rezerwację, bo nie chciała nieporozumień pomiędzy środowiskiem PWT a środowiskiem sympatyków G. Brauna. Czyli jednak nie chcieli się pchać z podpisami do auli PWT. Ale sam bohater wydarzenia zdaje się nie wiedzieć o tym, co planowała osoba mu tak przychylna, bo przez megafon z jego ust słyszymy zupełnie inną wersję.
Nie zdążyli mu powiedzieć? Podobno nie odczytał przed wieczornym spotkaniem maila, w którym było prawdziwe wyjaśnienie sprawy z PWT… Błagam…
Pełnomocnik okręgowy KWW z wielkim zapałem w Hotelu Tumskim rozdawał listy do wpisywania się (zanim wszyscy się dowiedzieli, że podłoga skora jest się zawalić pod ich ciężarem). Mam uwierzyć, że nie robiłby tego w auli PWT? Nawet wiedząc o zakazie?
Swoją drogą, był zupełnie niezorientowany. Nie znał wersji pani Czech i co gorsza, pozwolił, by jego szef ośmieszył się na Ostrowie Tumskim.
Najpierw jeden wielki chaos, niekonsekwencja, bałagan, a potem populizmy, migracje (na które już krzywo patrzą w całej Europie) i kabaret, cytując Brauna, „z szukaniem schronienia we Wrocławiu”.
Kto organizował spotkanie? Stowarzyszenia patriotów? Środowiska antysystemowe,? Organizacja katolickie, sympatyzujące z Kościołem? Grupy wolnościowe? Takie odpowiedzi słyszałem. Za chwilę pewnie padnie: prawdziwi Polacy!
A kto konkretnie? I za co był odpowiedzialny?
Na spontanie i megafonie daleko Braun ze swoją świtą nie ujadą. Na rzucaniu pochopnych sądów i ocen też nie. Najwyżej na Wyspę Słodową…