Festiwal Piosenki Wszelakiej to jeden z najbarwniejszych elementów obozu w Białym Dunajcu.
Czwartkowy poranek zaczął się nietypowo. Zamiast wychodzić na trasy przed świtem uczestnicy obozu mogli się w końcu... wyspać - po tygodniu spędzonym w Białym Dunajcu, każda godzina snu wyszarpana w taki czy inny sposób jest na wagę złota.
Rano przy (lub po) śniadaniu szefowa P1 (jednej z dwóch chat FDA Porcjunkula) zainicjowała kibicowanie polskim siatkarzom na Pucharze Świata w meczu z Argentyną. Atmosfera udzieliła się szybki wielu osobom tak, że ostatnie piłki oglądała już cała chata.
Podniosłą atmosferę czuć było już zdecydowanie wcześniej. Od kilku dni bowiem trwały przygotowania do Konkursu PiosenkiFestiwal Wszelakiej. Już we wtorek pojawiły się nerwowe szepty: "Czy coś mamy przygotowane? Co zamierzamy stworzyć?".
W środę napięcie wciąż narastało, bo zostały mniej niż dwadzieścia cztery godziny, by wymyślić i przygotować utwór. Kulturalne mobilizowały uczestników, same głowiąc się nad choreografią i dekoracjami. Im bliżej występu, tym emocje większe.
Oczywiście atmosfera nerwowości nie była udziałem wszystkich. W środę popołudniu adepci Akademii Sztuk Pięknych, przedstawili tekst piosenki wymagający zaledwie niewielkich poprawek. W Porcjunkuli maturzyści i obozowe pierwszaki stanęły na wysokości zadania, a o. Paweł zajął się układaniem linii melodycznej. Po wieczornej próbie studenci franciszkańskiego duszpasterstwa doszli do wniosku, że konkurs wygrają.
Po czwartkowym meczu było jeszcze trochę czasu na ostatnie szlify i trening przed... niedzielnymi zawodami sportowymi. Nie lada wyzwanie czekało na dyżur kuchenny. Gotowanie na piecu do najłatwiejszych czynności nie należy, a gotowanie na piecu na ściśle określoną i niemożliwą do przesunięcia godzinę jest zadaniem wymagającym niezwykłej koncentracji i zorganizowania. Ola, Patrycja i Paweł wykazali się ponadprzeciętnymi umiejętnościami i obiad był gotowy na czas.
Po posiłku cały obóz - ok. 600 osób - udał się do Zakopanego. Tam odbyła się Msza św. w miejscowym koście pw. św. Krzyża, której oprawę przygotowały duszpasterstwa "Antoni" i "Góra św. Anny". Tradycyjnie dla wszystkich był przygotowany... obiad (dla niektórych drugi tego dnia): łazanki i bigos przywiezione w ogromnych garach, opatulone kocami utrzymującymi ciepło. Był też deser - szarlotka.
Godzinne oczekiwanie na festiwal upłynęło na tworzeniu makijażu scenicznego, czasem mniej lub bardziej przymusowego. A potem rywalizacja przy dobrej (a czasami... jeszcze lepszej) muzyce. Występy oceniało jury, złożone głównie z tegorocznych maturzystów, pod kątem: oryginalności muzyki, walorów artystycznych tekstu, zgrania zespołu czy choreografii.
Wszystkie występy poprzedzane były krótkimi, śmiesznym scenkami, przedstawianymi przez prowadzących festiwal. Każda z nich miała miejsce w pociągu relacji Wrocław-Biały Dunajec, i nawiązywała do tegorocznej tematyki danego duszpasterstwa. Podczas prezentacji chat była okazja, by poczuć hiszpańskie rytmy, zatańczyć rock&roll'a oraz... zapolować na bizona.
Tematyka większości utworów była zbliżona. Motywami, które się przewijały były: poszukiwania drugiej połówki na obozie oraz... kanapki z pasztetem. Od razu wiadomo, co dla wrocławskich studentów jest najważniejsze. Pierwszy z tematów prawdopodobnie wziął się stąd, że - jak zaśpiewał duet z "Maciejówki" - na Białym "ja jestem odważniejszy, a Ty jesteś mniej plocha". Nie od dziś wiadomo, że jednym z celów obozu jest znalezienie dobrej żony i dobrego męża. Nie zabrakło również utworów wychwalających obóz.
Ambitne teksty, muzyka tworzona specjalnie na potrzeby festiwalu, przebrania, dekoracje i układ choreograficzny oraz niebanalne teksty prowadzących - to wystarczyło, żeby zapewnić kilka godzin świetnej zabawy. Festiwal zakończył się rozdaniem nagród za zeszłotygodniowy turniej siatkówki oraz Bieg Otrzęsinowy. W trakcie podliczania punktów, przyznanych przez jury, wolontariusze Światowych Dni Młodzieży, nauczyli zebranych układu tanecznego do piosenki promującej akcję "Bilet dla brata". Mimo ścisku, tańczyli wszyscy. Przedłużające się liczenie głosów umilił oczekującym pojedynek na dowcipy, w którym prym wiodły duszpasterstwa "Redemptor" i "Warzywny".