Środowe przedpołudnie w Białym Dunajcu było przepełnione krzątaniną i pakowaniem ostatnich bagaży.
No i pojechali - Biały Dunajec opustoszał z dnia na dzień, z godziny na godzinę.
Mimo pięknej pogody, wołającej na tatrzańskie szczyty, tak bardzo przez studentów pokochane przez ostatnie dwa tygodnie, trzeba było już wracać.
O poranku studenci wzięli udział w ostatniej obozowej Mszy św. odprawionej w miejscowym kościele.
Na koniec nie zabrakło podziękowań dla wszystkich osób bezpośrednio odpowiedzialnych za organizację XXXII Obozu Adaptacyjnego Duszpasterstw Akademickich Wrocławia i Opola w Białym Dunajcu - szefów chat, turystycznych, kulturalnych i tych, którzy dołożyli jakąkolwiek cegiełkę do tego, by wszystko wyszło dobrze. Pożegnano również z kadrą główną, która zakończyła właśnie swoją dwuletnią kadencję.
Po Eucharystii zostało niewiele czas na szybkie dopakowanie bagaży i ostatnie porządki. Autokary podstawione zostały już o godz. 10.30 i szybko odjechały w kierunku Śląska opolskiego i dolnego. Ci, którzy transport organizowali na własną rękę też szybko wyruszyli w drogę. Już przed południem Biały Dunajec uszczuplił się o 604 tymczasowych mieszkańców. W ciągu zaledwie paru godzin wszystko ucichło - chaty puste, a po ulicach kręcą się już tylko miejscowi.
Czas na podsumowania, a jest co wspominać. Każdy zapewne przywiózł do domu bagaż własnych, wspaniałych wspomnień. Trzeba też przyznać, że powrót do codzienności z zupełnie innego świata jest trudny. W pierwszych godzinach i dniach tęsknota za ciszą, spokojem, beztroską, zabawą i przygodą, a także z pianiem koguta i spacerującą na pobliskiej łące krową jest bardzo silna.
Tęsknota nie oznacza jednak rzewnego smutku. Za dwa tygodnie zaczynamy rok akademicki, a wraz z nim przyjdą nowe wyzwania, nie tylko naukowe. Co niektórzy postanowili również, iż zrobią wszystko, by za rok znów przyjechać do Białego Dunajca. Należy więc życzyć powodzenia w realizacji planów.