Ulicami Wrocławia przeszedł marsz upamiętniający agresję ZSRR na Polskę w 1939 r.
Uczestnicy marszu zebrali się pod Pomnikiem Ofiar Stalinizmu, gdzie złożony został wieniec i kwiaty.
Następnie kolumna ruszyła ulicami: Świdnicką, Teatralną, Widok, Szewską, Wita Stwosza, św. Katarzyny, Jana Ewangelisty Purkyniego do Park Juliusza Słowackiego, gdzie pod Pomnikiem Ofiar Katynia miała miejsce druga część spotkania - film i występy artystyczne.
Prowadzący marsz Jarosław Bogusławski przekonywał obserwatorów pochodu do dołączenia do grupy. Zaznaczał, że są w niej tylko patrioci, którzy walczą o godne życie we własnej ojczyźnie.
Parafrazował również gen. Grorge'a Pattona, mówiąc że patriotyzm nie polega na oddaniu życia za ojczyznę tylko jest walką o to, by przeciwnik zginął za swoją.
Uczestnicy marszu wznosili okrzyki: "Bóg, Honor i Ojczyzna", "Cześć i chwała bohaterom", a także mniej parlamentarne: "A na drzewach, zamiast liści, będą wisieć komuniści", czy "Norymberga dla komuny".
Wśród kilkuset osób zmierzających pod Pomnik Ofiar Katynia był ks. Jarosław Wąsowicz, krajowy duszpasterz kibiców. Zaznaczył, że przyjechał z Gdańska na zaproszenie przyjaciół.
- Dzisiaj mamy rocznicę jednej z najtragiczniejszych dat w historii najnowszej Polski, wydarzenia, które ma konsekwencje po dziś dzień. Każdy polski patriota musi wspomnieć ofiary sowieckiej napaści, a także utratę Kresów Wschodnich i tych, którzy tam zostali, zmagających się z wieloma trudnościami - mówił "Gościowi Wrocławskiemu".
Salezjanin dodał, że wciąż musimy upominać się o pamięć tamtych wydarzeń, bo 17 września wciąż nie jest traktowany tak samo jak 1 września. Podkreśla, że odpowiedzialność za to ponosi taka, a nie inna władza. - Trzeba pamiętać, że oba totalitarne państwa - III Rzesza i ZSRR wywołały straszliwą wojnę. Świadczy o tym również to, że jeszcze kilka lat temu kibice byli karani za to, że na stadionach upamiętniali 17 września - czwarty rozbiór Polski. To mówi samo za siebie - dodał.
W zgromadzeniu wzięło udział ok. 700 osób.