Swoimi wrażeniami i relacją z Białego Dunajca dzieli się Anna Kuś z DA "Przystań".
Jestem studentką Politechniki Wrocławskiej. O Obozie Duszpasterstw Akademickich w Białym Dunajcu dowiedziałam się od kolegi przez przypadek. To była kusząca propozycja - dwa tygodnie w Tatrach. Zaczęłam poszukiwać informacji, na stronie obozu, gdzie znalazłam odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania. W teorii wiedziałam wszystko - wiedziałam, gdzie dokładnie jest obóz, jak wygląda harmonogram, co powinnam spakować, by być dobrze przygotowaną na wyprawę w góry itp.
Okazało się, że organizatorami wyjazdu są studenci związani z duszpasterstwami akademickimi, a ja nigdy nie byłam związana z tym środowiskiem. Nie było to jednak przeszkodą. Rejestracja elektroniczna, przelew, pakowanie, dobry humor i już byłam gotowa, by ruszać w nieznane.
Tak trafiłam do Białego Dunajca - uroczej, klimatycznej górskiej miejscowości. Po wyjściu z autokaru czekało już na mnie kilka osób na czele z szefową naszej chaty - Patrycją. Miłe powitanie i wspólnie udaliśmy się do naszego tymczasowego domu, w którym stacjonowało DA "Przystań". Tam poznałam pozostałych obozowiczów - każdy pogodny i gotowy na wspólne wycieczki oraz zabawy integracyjne. W naszej grupie był także ksiądz Grzesiek i siostra Karolina. W każdej chwili można było porozmawiać z nimi o nurtujących nas problemach religijnych, jak i o rozterkach związanych z podejmowaniem codziennych decyzji.
Kolejne dni obozu rozpoczynały się wspólnym śniadaniem, przed którym odmawialiśmy modlitwę, najczęściej w formie pobudzającego śpiewu po którym od razu nabierało się ochoty na jedzenie i wyprawę w góry. I tak po posiłku wyruszaliśmy na szlak w poszukiwaniu przygody, przemierzaliśmy tatrzańskie szlaki, doliny, jaskinie. Raz dopisywała nam pogoda, czasem padał deszcz a nawet śnieg. W trakcie wędrówki robiliśmy przerwy na posiłek oraz wspólną modlitwę. Później powrót do chaty gdzie czekało na nas ciepłe jedzenie i chwila relaksu, by zaraz udać się na Mszę św. i Nieszpory.
Wszystko to - modlitwa, śpiew, wspólne wędrówki, zmęczenie - pomagało odnaleźć spokój oraz odkrywać siebie, swój charakter i możliwości. W chwilach kryzysu, fizycznego czy psychicznego zawsze znajdował się ktoś, kto podał pomocną dłoń, powiedział dobre słowo czy przygotował kanapkę z "kremusiem" (krem czekoladowy, przyp. red.). Wszyscy uczestnicy obozu z naszej chatki byli bardzo mili i przez dwa tygodnie stworzyli niesamowitą atmosferę serdeczności. Było niczym w wielodzietnej rodzinie, gdzie każdy obdarzał się szacunkiem i wyrozumiałością.
Taki wyjazd pozostaję w pamięci na zawsze i opowiada się o nim znajomym, wspominając z utęsknieniem wspaniałe chwilę spędzone na XXXII Obozie Duszpasterstw Akademickich w Białym Dunajcu. Teraz już wiem, że decyzja o wyjeździe z Duszpasterstwami Akademickimi była strzałem w dziesiątkę.