Fajnie, że schudłem 3 kg i mam 30 nowych znajomych na fb, ale najważniejsze, że odkryłem siebie, swoją tożsamość, swoje słabości i poznałem Boga, który mieszka także w polskich Tatrach.
To już mój drugi Biały Dunajec. Na początku zawsze wraca się pamięcią do tego co już było i nieuniknione są porównania. Jeśli ktoś spyta mnie jak było w tym roku odpowiem, że na pewno było inaczej.
Jesteśmy wspólnotą, która przez dwa tygodnie spędza ze sobą czas bardzo intensywnie. Ja pierwszy raz mogłem podzielić się górami z innymi. Nie chodziłem tylko dla siebie, ale oprowadzałem po nich. To dało mi więcej motywacji do działania i szukania miejsc szczególnie pięknych i mimo, że oglądałem je po raz drugi, to każdy promień słońca czy zasłonięcie przez mgłę powodowało, że czułem jakbym był to pierwszy raz.
Tatry zachwycają i ciężko się w nich nudzić, ale najważniejsze dla mnie było to, że kompletnie obcy mi ludzie stali się mi bliscy. Idąc z kimś górskim szlakiem przez cały dzień, czułem że jestem gotowy się otworzyć i powiedzieć co czuje. Nie zawsze było tak „słodko” czasem zmęczenie też robiło swoje i nie zawsze na wszystko przychodziło mi ochota. Często toczyłem walkę z samy sobą czy wytrwam przez całe 2 tygodnie w górach z ludźmi, których dopiero poznaje.
Tu z pomocą przychodziła codzienna Msza św. Mogłem podczas niej oddać Bogu wszystkie swoje sprawy. Pomodlić się także za tych „trudnych” do przyjęcia ludzi i podziękować, że mogę tu być. Niesamowite było to, że z każdym dniem widziałem jak wzrasta moja otwartość na innych ludzi, jak bardzo wiedziałem swoją zmianę, jak każdy dzień pokazywał mi moje słabości, które chce przełamywać.
Na półmetku obozu poczułem, że moja obecność tutaj ma sens i poczułem, że bardzo się cieszę, że się tu znalazłem, że w mojej chacie powoli czuje się jak w domu (przestał mi nawet przeszkadzać materac na którym spałem). Im więcej było Boga, tym więcej było też radości w nas i zaczęliśmy być jednością, która mimo, iż składała się z kompletnie różnych kawałków – potrafiła napisać i zaśpiewać piosenkę, która podbiła tzw. „Internety”. Takie rzeczy pokazały, że razem możemy wiele, ale najpierw... trzeba się ostro pokłócić.
Czas na Białym był dla mnie owocny i zawsze można powiedzieć, że tego czy tamtego się nie zrobiło… ale to nie jest najważniejsze. Fajnie, że schudłem 3 kg i mam 30 nowych znajomych na fb, ale najważniejsze, że odkryłem siebie, swoją tożsamość, swoje słabości i poznałem Boga, który mieszka także w polskich Tatrach.
Przeczytaj także artykuł "Emocje i studencka twórczość". Tam znajdziesz m. in. nagranie zwycięskiego utworu Festiwalu Piosenki Wszelakiej, którą stworzyli studenci z "Redemptora".