Życie nie oszczędzało św. Jadwigi. Największym doświadczeniem była strata syna, który może za niedługo też będzie uznany za świętego.
Dzień 9 kwietnia 1241 roku św. Jadwiga na pewno nie wspominała jako pięknego. Oto wówczas z rąk Tatarów, czyli Mongołów, zginał jej syn Henryk II Pobożny.
To on przejął po ojcu Henryku Brodatym panowanie nad dzielnicą Śląska i był bardzo poważnym kandydatem na walkę o koronę Królestwa Polskiego. Niestety najazd hord mongolskich pokrzyżował te plany.
W diecezji legnickiej od wielu lat grupa katolików krzewiła kult Henryka Pobożnego, uważając, że zginął on bohatersko w obronie swoich poddanych oraz wiary chrześcijańskiej.
Przed pięcioma laty wykorzystano trwające obrady I Synodu Diecezji Legnickiej i złożono wniosek o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego księcia. Obecnie wszystkie dokumenty są gotowe i czekają na przedstawienie ich przez biskupa ordynariusza na Konferencji Episkopatu Polski. Zanim oficjalnie rozpocząłby się taki proces na poziomie diecezjalnym, biskupi polscy muszą uchwalić tzw. „nihil obstat”, czyli stwierdzić, że nie widzą przeciwwskazań.
Wniosek o uznanie syna św. Jadwigi, księcia Henryka zwanego Pobożnym, opiera się na uznaniu jego śmierci za śmierć w obronie wiary. Według kilku relacji z epoki książę trafił do obozu władcy mongolskiego i tam opierając się oddania zmarłemu władcy pokłonu, został ścięty mieczem.
Tak śmierć byłaby śmiercią z powodu wiary i nie wymagałaby uznania żadnego cudu przez komisje watykańskie.
Czy tak będzie, zobaczymy za kilka lat.