Debata o sensie istnienia Instytutu Pamięci Narodowej otworzyła szerokie pole do dyskusji. Prelegenci przyznali, że 15 lat funkcjonowania tej szczególnej instytucji przyniosło wiele sukcesów, ale zdarzały się sromotne porażki.
Podsumowanie 15 lat działalności Instytutu Pamięci Narodowej nie należy do łatwych zadań. Podjęli się jednak tego naukowcy i dziennikarze podczas debaty, analizując poszczególne piony instytucji.
- Jako historyk, który zajmuje się głównie Rosją, chcę powiedzieć, że tam jest zupełnie inne podejście. Rosjanie nie chcą znać swojej historii, mimo że posiadają mnóstwo dokumentów. Oni boją się swojej historii. Wydaje mi się, że po tych latach działania IPN jego kadra dojrzała i umie konfrontować ze sobą informacje, a w Polsce obywatele raczej bardziej chcą niż nie chcą odkrywać nowych kart historii. Jeżeli miałbym coś reformować, to pion śledczy, który bym usamodzielnił, wyprowadził z IPN - radził prof. dr hab. Edward Czapiewski z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.
Jako zwolennik lustracji, zwrócił on uwagę na fakt nieubłaganie mijającego czasu, działającego na niekorzyść procesu weryfikacji i oceny działalności Polaków w PRL. - Uważam, że powinniśmy przeprowadzać lustrację „bohaterów” tamtych czasów, ale pamiętamy, że swoją lustrację dość mocno po tych 26 latach przeprowadziła biologia. Historię trzeba przede wszystkim badać. Nie stwierdzać, co jest słuszne, a co nie i dopiero się tym zajmować, tylko analizować wszystko. I, oczywiście, zwiększyć pieniądze na takie badania, żeby można było to, co zaniedbane, poprawić - wyjaśniał prof. Czapiewski.
Sam prezes IPN nie ukrywał, że do pionu śledczego można mieć pewne zarzuty, ale nie mogą one przyćmić szerokiego i skutecznego działania na innych płaszczyznach. - Jeśli chodzi o pion śledczy, zapewne wszyscy, także my, pracownicy, spodziewaliśmy się, że uda się zrobić więcej. Oczekiwania społeczne były bardzo duże i ich nie udało się zaspokoić, ale też nie jest tak, że nie zrobiono nic. Przez te 15 lat IPN-u zrobiono wielokrotnie więcej niż w latach 90. XX w., kiedy żyli świadkowie i sprawcy i było dużo łatwiej stawiać sprawców zbrodni przed sądem - zaznaczył dr Łukasz Kamiński.
Dodał jeszcze, że porażki nie przekreślają dokonań. Jednak stan świadomości społecznej o komunizmie czy o II wojnie światowej zdecydowanie się poprawił. To efekt długofalowej działalności i żmudnej pracy instytutu. - Oprócz wyroków i aktów oskarżenia, są jeszcze inne wymiary działalności śledczej, niezwykle ważne. Odbiegając od sprawców, których nie udało się postawić przed sądem, bo zmarli, dzięki naszej działalności polskie rodziny dowiadują się w końcu, jaki był los ich bliskich. Uważam, że zrobiliśmy naprawdę dużo wielkim wysiłkiem i chciałbym, żeby inne instytucje państwa polskiego mogły pochwalić się takim dorobkiem - oświadczył prezes IPN.
W dyskusji wziął udział także Marek Mutor, dyrektor wrocławskiego ośrodka „Pamięć i Przyszłość”, którego działalność była już na łamach mediów porównywana do działań IPN. - Nie chcę w ogóle myśleć w kategoriach konkurencji. Mam takie poczucie, że pracujemy razem w interesie publicznym. My zajmujemy się w szczególności powojenną historią naszego miasta. Wydaje mi się, że jesteśmy komplementarni. Często korzystamy w naszej działalności z owoców pracy IPN. Takie instytucje jak nasze mają misję i muszą starać się choć trochę wypełniać ten zauważalny brak w edukacji szkolnej - mówi M. Mutor.
15-letni dorobek IPN można na pewno różnie oceniać. Dyrektor ośrodka „Pamięć i Przyszłość” jest do niego pozytywnie ustosunkowany. Wypowiedział się także o kwestiach lustracyjno-śledczych. - Jestem zdecydowanie za lustracją. Oczywiście, ze względu na upływający czas i to, że oddalamy się od historii, umierają bowiem ci, którzy ją tworzyli, faktycznie te prace będą miały inny charakter. Ale nie możemy ich zaprzestać dlatego, że chodzi o sprawiedliwość. Nawet jeśli jest to sprawiedliwość po latach. Jeśli chcemy żyć w państwie, które odznacza się sprawiedliwością, to nie możemy zaniedbać jej wymierzania. Żeby ktoś sobie w przyszłości nie pomyślał, że można bezkarnie np. wprowadzać cenzurę i więzić ludzi, aby utrzymać władzę. Z punktu widzenia sprawiedliwości dziejowej, proces ten powinien więc być kontynuowany, choć na pewno staje się on coraz trudniejszy - tłumaczył M. Mutor.
Ciekawostkę historyczną opowiedział zebranym na debacie Andrzej Zawistowski, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN. - Mało kto pamięta i mało kto wie, że nazwa Instytut Pamięci Narodowej po raz pierwszy pojawia się w Londynie podczas II wojny światowej w środowisku zbliżonym do rządu polskiego na uchodźstwie. To wtedy pojawił się pomysł, aby stworzyć instytucję, która będzie upamiętniać ofiary i badać cały ten wysiłek, który naród polski podjął podczas II wojny światowej - mówił A. Zawistowski.
Podsumowując dzisiaj 15 lat działalności, potwierdził, że w żołnierzach wyklętych IPN odniósł sukces. Są oni bowiem zwróceni pamięci, choć dyskusja się nad nimi się jeszcze toczy. Jeśli natomiast chodzi o czasy najbliższe, np. o stan wojenny, wygląda to inaczej. - Debata o stanie wojennym i latach 80. ub. wieku jest bardzo trudna. Z roku na rok obserwujemy jednak, że coraz więcej osób czynnie angażuje się w upamiętnienie wybuchu stanu wojennego. To są małe fakty, które cieszą - powiedział dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.