Życzymy sobie losów Rzymu czy raczej Konstantynopola? Jakie konsekwencje dla Europy, a przede wszystkim dla naszego kraju rodzi przyjęcie niekontrolowanej grupy imigrantów. Jakie kroki możemy teraz podjąć w tej sprawie?
Wrocławscy politycy spotkali się w formie panelu dyskusyjnego na Wydziale Prawa Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego, aby porozmawiać o aktualnej sytuacji Polski w kryzysie imigracyjnym, który trwa na Starym Kontynencie.
Już podczas wprowadzenia podzielono konsekwencję przyjęcia dużej grupy ludzi z innej kultury na prawne, społeczne i ekonomiczne. Te pierwsze dotyczą wyznawców islamu, którzy kierują się w życiu codziennym religią, czyli prawem szariatu. A ono akceptuje trzy rodzaje nierówności: pomiędzy wolnym, a niewolnikiem, muzułmaninem i niewiernym oraz między kobietą, a mężczyzną. Migranci przybywają do Europy często wierząc, że zastaną tu taki ład, w jakim dotychczas żyli.
Konsekwencje społeczne dotyczą liczby mężczyzn wyznających inne niż nasze, europejskie wartości, co będzie powodować szereg problemów. Najbardziej zaś narażone na niebezpieczeństwo są kobiety. Przy ekonomicznych skutkach podniesiono problem braku w Polsce nadwyżki budżetowej, w przeciwieństwie do Niemców. Nie jesteśmy tak zasobni, jak nasi zachodni sąsiedzi, a zatem przyjmując imigrantów, komuś trzeba będzie zabrać.
Czy dojdzie wkrótce do wielkiego zderzenia cywilizacji?
- Pewnym trendem światowym dzisiaj są wielkie przesunięcia demograficzne spowodowane głównie bumem demograficznym w części czarnej Afryki i w części krajów arabskich. Powinniśmy postawić sobie pytanie, czy życzymy sobie losów Rzymu czy Konstantynopola? - rozpoczął Jarosław Obremski.
Niezależny senator twierdzi, że zderzenie kultur cały czas występuje, ale w najbliższym czasie czeka nas na pewno jego mocniejsza odsłona. Większy izolacjonizm może powodować mniejsze skutki, większa otwartość odwrotnie. - Przeżywamy odrodzenie fundamentalistycznego islamu wśród drugiego i trzeciego pokolenia imigrantów np. we Francji. Trzeba się zastanowić, w jaki sposób można te napięcia minimalizować - dodał Obremski.
Krzysztof Grzelczyk uważa natomiast, że konflikt cywilizacji jest faktem i jednocześnie problemem politycznym, w dużej części wywołanym przez państwa Zachodu. - To nie jest tak, że odwiecznie te cywilizacje się ścierają i siłą rozpędu musiało dojść do zwarcia akurat teraz. Od tysiąca lat jesteśmy w sporze ze światem muzułmańskim. Polityka prowadzona w ostatnich dziesięcioleciach, a zwłaszcza w ostaniem dziesięcioleciu przez Stany Zjednoczone, szerzące swój model demokracji, spowodowała destabilizację polityczną - tłumaczył polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Podkreślił, że wcześniej także mieszkańcy Bliskiego Wschodu z powodów ekonomicznych dążyli do zamieszkania w Europie czy w Ameryce Północnej, niemniej to było kontrolowane z obu stron. A wszystko zostało zburzone. Do tego przechodzimy kryzys przywództwa w Unii Europejskiej.
- Kanclerz Niemiec ogłasza publicznie wolę przyjęcia wszystkich imigrantów bez ograniczeń, a potem zrzuca skutki na wszystkie inne państwa Unii. Źródło nie leży w konflikcie cywilizacji tylko w kryzysie przywództwa – spuentował Grzelczyk.
Nieco inaczej do sprawy podszedł Radosław Mołoń ze Zjednoczonej Lewicy. - Nie da się ukryć, że do tej pory nie mieliśmy czegoś takiego na taką skalę. Nie chodzi o ilość, ale o niewiadomych ludzi, którzy tu mają przyjechać. Nie wiem dzisiaj, co nas czeka. Obyczaje, zwyczaje i religia przybyszów są zupełne różne od naszych. Czy będą w stanie przezwyciężyć swoje przyzwyczajenia żyjąc obok nas? - pytał polityk, sugerując obserwację uchodźców.
Od razu zaprzeczył, że nie mówi o czystej niechęci do imigrantów. Niektórym niezaprzeczalnie jest potrzebna pomoc humanitarna, np. rodzinom dotkniętym tragedią wojny. Ale tak naprawdę nie wiemy, z czym przyjdzie nam się zmierzyć, gdy sie znajdą się w naszych granicach ludzie z tak odmiennej kultury.
- Niemcy już sobie nie radzą. Myślę, że Polacy nie pałają niechęcią, ale chodzi o brak dostatecznej wiedzy i niepewność w narodzie. Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy za jakiś czas po asymilacji imigranci będą w stanie dopasować się do naszych zwyczajów? Francja i Wielka Brytania popełniły błąd i powstały dzielnice do których rodowity obywatel tych krajów na terenie swojej ojczyzny nie ma prawa wstępu - zakończył wypowiedź Mołoń.