O ryzyku, jakie podjął niewidomy żebrak Bartymeusz, i ryzyku kolejarzy przed 35 laty podejmujących protest głodowy mówił abp Józef Kupny, przewodnicząc Mszy św. w budynku byłej Lokomotywowni Wrocław Główny.
– 35 lat temu nasza Ojczyzna była chora… Wielu ludziom wmówiono, że tak musi być. Wielu pogodziło się z chorobą, uznało ją za stan normalny. Uzdrowienie przyszło dzięki tym, którzy nigdy się z nią nie pogodzili – mówił. – Obyśmy sami nigdy nie zajmowali miejsca na marginesie życia, obyśmy nie dali sobie wmówić, że nie warto walczyć o to, co jest nam drogie…
Metropolita wyjaśniał, że wspomniany żebrak z niedzielnej Ewangelii musiał podjąć decyzję – zostać przy tym, co ma: ślepotę, zapewniającą wprawdzie hojne datki, bezpieczne miejsce przy drodze u bramy miasta, czy zwrócić się do Jezusa z prośbą o uzdrowienie. – Ile razy człowiek tłumaczy sobie – w moim życiu nie jest idealnie, ale lepiej nie ryzykować, nie walczyć o zmiany? Ilu mówi: oby tylko nie było gorzej, lepiej się nie wychylać?... To dotyczy życia duchowego, ale i obowiązku troski o dobro wspólne, o naszą Ojczyznę – mówił. Dodał, że przed 35 laty trzeba było rzeczywiście mieć odwagę, by upomnieć się o zmiany. Bartymeusz podjął wyzwanie, wstał i wyszedł na drogę. – Dobrze, że nie wszyscy wtedy [w latach 80.] siedzieli „przy drodze”, że byli tacy, którzy weszli „na drogę”.
Arcybiskup zauważył, że Jezus, wzywając do siebie żebraka, chciał od niego gotowości wyjścia ze swojego świata. Zdawał się mówić: „Twoje miejsce jest tu, na drodze, gdzie toczy się życie, z innymi ludźmi.”
Mszę św. poprzedziło spotkanie przy pomniku św. Katarzyny (tuż obok dawnej lokomotywowni). Rozpoczęła je modlitwa prowadzona przez ks. Jana Kleszcza, kapelana Kolejarzy Archidiecezji Wrocławskiej. Odczytano list prezydenta RP Andrzeja Dudy, który objął patronatem tegoroczne obchody 35-lecia protestu głodowego kolejarzy we Wrocławiu. Wśród przemawiających pod pomnikiem był m.in. Kazimierz Kimso – przewodniczący dolnośląskiej „Solidarności”, a także Aleksander Janiszewski, jeden z 34 ludzi z różnych stron kraju, którzy przed laty podjęli głodówkę.
– Jestem z Warszawy, z biura projektowego. Zadzwonił do mnie wtedy kolega Edward Lipkowski z Gdańska i mówi: masz przyjechać do Wrocławia – wspominał w rozmowie z GN. – Myślałem, że przyjadę na parę godzin, ale sytuacja tu wtedy była dramatyczna. Władze kolejowe nie chciały podjąć rozmowy z nami, więc po dwóch dniach zdecydowaliśmy się na protest głodowy – nie strajk (który groziłby dodatkowymi represjami), ale protest. Na początku chodziło o postulaty płacowe, ale potem domagaliśmy się także zarejestrowania „Solidarności”.
Pan Aleksander wspomina ówczesne zbratanie ludzi protestujących, bez podziałów na tle politycznym czy religijnym. Wspomina także m.in. obecność wśród protestujących ks. Stanisława Orzechowskiego, który starał się uspokajać nastroje. – Według mnie tu, w tym budynku obok, zaczął się rozwój kolejowej „Solidarności". To stąd się rozlało na cały kraj. Pamiętam, jak na kolejowych wagonach znajdowały się napisy o 34 protestujących.
Uczestnicy wrocławskich uroczystości już zwołują się na ogólnopolską pielgrzymkę kolejarską na Jasnej Górze, zaplanowaną na połowę listopada. Będzie jej przewodniczył również abp Józef Kupny (którego mama – jak zdradził na koniec Eucharystii – także pracowała na kolei).