- To właśnie on przez modlitwę i wiarę dokonywał wielkich rzeczy w historii naszego narodu - mówił o bł. Czesławie abp Marian Gołębiewski. Triduum ku czci patrona Wrocławia (z małym bonusem) dobiegło końca.
Uroczystą Eucharystią i koncertem miały zakończyć się obchody 302. rocznicy beatyfikacji Czesława Odrowąża.
Polski dominikanin, patron stolicy Dolnego Śląska postanowił jednak wyjść na wrocławskie ulice. Ale o tym później.
- Za 2 tygodnie rozpoczynamy świętowanie jubileuszu 800-lecia zakonu. Osiem wieków temu św. Dominik miał plan. Ojciec święty przygotowywał dokumenty. A bł. Czesław wówczas dojrzewał. I potem wszystko ruszyło - mówił na rozpoczęciu Mszy św. przeor klasztoru o. Wojciech Delik OP.
Zauważył, że zakon dominikański od początku jest we Wrocławiu na służbie Kościoła lokalnego. Na służbie tych, którzy do tego Kościoła należą, za których odpowiada biskup miejsca.
- Cieszymy się, że możemy przez tę wspólna celebrację docenić służbę, która z trwa cały czas dla Wrocławia i Dolnego Śląska - dodał przeor wrocławskich dominikanów.
Eucharystii przewodniczył abp senior Marian Gołębiewski. W homilii mówił do wiernych o wielkiej roli modlitwy w życiu każdego z nas.
- Modlitwa powinna stanowić istotę życia chrześcijańskiego. Wielu ludzi się uskarża i mówi nam, duszpasterzom, że nie umie się modlić, nie umie zebrać myśli, skoncentrować się. Dlaczego tak się dzieje? - pytał hierarcha.
Odpowiedź jego zdaniem jest prosta: bo słaba jest nasza wiara.
- Jakże może powstać modlitwa na ustach ludzi, którzy nie wierzą w życie wieczne i zmartwychwstanie Chrystusa? Wielu mówi, że modlitwa to czas nieproduktywny, stracony. Żyjemy bowiem w epoce skuteczności ekonomicznej. Liczą się sukcesy, a wraz z nimi liczy się zysk. I gdzie tu miejsca na modlitwę? Jeżeli jednak ją usuniemy ze swojego życia, nie będzie również odpowiedzialności, a to już zwiastuje katastrofę w życiu człowieka - przestrzegał abp Gołębiewski.
Nawiązał także do postaci Czesława Odrowąża, który odegrał istotną rolę w czasie mongolskiego najazdu, duchowo wspierając w 1241 r. obronę zamku wrocławskiego. Tradycja głosi cud, który zdarzył się za sprawą Czesława. Po jego gorliwej modlitwie na niebie pojawiła się ognista kula, lub według innych przekazów słup ognia lub zorza, która przestraszyła wojska nieprzyjaciela.
- Dziś w szczególny sposób patrzymy na . To właśnie błogosławiony Czesława przez modlitwę i wiarę dokonywał wielkich rzeczy w historii naszego narodu. Świadomość, że tutaj żył i działał jest od wieków bardzo żywa - mówił abp Marian Gołębiewski.
Po Mszy św. w kaplicy przy grobie bł. Czesława odśpiewano litanię do patrona Wrocławia, a następnie każdy obecny mógł ucałować relikwie.
Zwieńczeniem triduum miał być koncert organowy, jednak okazało się, że bł. Czesław miał inne plany. Postanowił aktywniej spędzić niedzielę i wyszedł na ulice razem z kilkusetosobową grupą mężczyzn. Ale o tym jeszcze dzisiaj na wroclaw.gosc.pl.