Fenomen przełomu października i listopada to temat dla teologów, kulturoznawców, ale i… kreatorów mody, właścicieli szkół tańca, wodzirejów, mistrzów kuchni, artystów muzyków, plastyków, projektantów wnętrz…
Wybierając się na trzeci z kolei Bal Wszystkich Świętych we Wrocławiu i okolicach (a dałoby się pewnie odwiedzić ich kilkanaście), można się spodziewać, że wiele już człowieka nie zaskoczy.
Otóż nic bardziej mylnego. Niebieska kreatywność jest nieograniczona! Bale, korowody świętych, czuwania przy relikwiach - w klimacie cichej modlitwy i zasłuchania w historie mieszkańców nieba lub też żywiołowego uwielbienia, marsze, konkursy, adoracje i pojawiające się coraz częściej zaproszenia do wspólnych Nieszporów - na naszych oczach rozkwita nowa gałąź chrześcijańskiej pierwszolistopadowej duchowości. I twórczości, łączącej klimat karnawału i modlitwy.
Łączy ona nową niebieską szkołę tańca (bywając na Balach Świętych nauczyć się można tańców lednickich, pielgrzymkowych, ale i kroków do „Balu Wszystkich Świętych” Budki Suflera, wyrazić gestem sypiący się z nieba „złoty kurz” czy przesłanie miłosierdzia z wytańczonego hymnu do ŚDM 2016), nową dziedzinę kulinariów (na balu w Brzeziej Łące poznasz przepisy do „Wspomnień Edenu”, „Przysmaków Nazaretu” czy herbat przypisanych różnym świętym), elementy sportowych rozgrywek (tory przeszkód do nieba), „niebieskiego designu” (ogromne możliwości dotyczące obłoków, gwiazd, wszelkiej maści anielskich skrzydeł) oraz „niebieskiej mody”.
Wreszcie odkurzamy znajomość atrybutów świętych - swoistego kodu, dzięki któremu przez całe wieki ludzie rozpoznawali „kto jest kto” w tłumie postaci z aureolami.
I twórczo ten kod rozbudowujemy np. lekarskie słuchawki pozwalają coraz częściej rozpoznać Joannę Berettę Mollę (kto chce sprawdzić swoją znajomość świętych i ich atrybutów powinien się wybrać na bal do wrocławskich józefitek!).
Pod koniec października rozkwita też moda na biel w ubiorze i, także wśród dorosłych, powstają rozmaite twórcze kreacje odwołujące się do blasku, światła i radości, kojarzonej z gronem zbawionych.
A to, że przygotowania do balów, marszów i roztańczonych korowodów, przeplatają się już z wizytami na cmentarzu, chwilami zadumy i tęsknoty? Pewnie tak ma być. Mamy w końcu nadzieję, że ci, których groby odwiedzamy, już świętują na „Godach Baranka”. Cmentarz i weselna sala nie muszą być wcale odległe...