Prawie tysiąc bardziej czy mniej wąsatych zawodników wyruszyło ze Stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu w 10-kilometrową trasę, by cieszyć się razem z wolnej ojczyzny.
Niektórzy korzystali z wąsów oferowanych przez organizatorów, inni mieli swoje własne, czasem specjalnie przygotowane na tę okazję. Jak pan Tomasz, który zgolił brodę wokół, by wyeksponować właśnie wąsy. – Bieganie jest dla mnie najprostszą formą aktywności fizycznej. Biegam nie od święta, ale to połączenie sportu z ideą Święta Niepodległości bardzo mi odpowiada – tłumaczy i podkreśla, że bardzo dobrym pomysłem jest wystawa poświęcona żołnierzom wyklętym, zorganizowana w pobliżu miejsca startu przez Instytut Pamięci Narodowej. – Swoją drogą, żołnierze wyklęci też musieli dbać o sprawność fizyczną, nie mieli wyjścia.
Panią Kasię tuż przed startem mąż uwieczniał na fotografii z wymownym napisem: „Mamusia robi dysię dla Olusia.” Oluś, urodzony 6 miesięcy temu, będzie miał kiedyś niezwykłą pamiątkę. – Bycie mamą to ciężka praca, nie miałam czasu trenować, ale – jeśli przebiegnę te 10 kilometrów – dedykuję bieg synkowi. I jego tatusiowi też! Idea niepodległości jest dla mnie bardzo ważna – wyjaśnia. I dodaje, że ma nadzieję, iż kiedyś Oluś też pobiegnie dla niej w jakimś biegu.
Wśród "niepodległościowo" ubranych zawodników wyróżniała się m.in. pani Ewa w biało-czerwonej kreacji. – Lubię biegać, a dziś postanowiłam zamanifestować polskość – mówi.
Wystrzał rozpoczynający bieg oddał Jacek Wojciechowski z IPN. Uczestnicy zawodów mogli za darmo wysłać w specjalnym punkcie pocztowym (obsługiwanym przez harcerzy) okolicznościową kartkę z napisem „Mamy Niepodległą!”, a także m.in. oddać 10 strzałów ku czci ojczyzny, co umożliwiło wszystkim chętnym (nie tylko zawodnikom) Bractwo Kurkowe Miasta Wrocławia.
„Bieg Niepodległości... z wąsem” zorganizowany został przez Stowarzyszenie Pro-Run Wrocław.