Teksty biblijne, czytane aktualnie w liturgii nawołują do rozpoznawania znaków czasu. Sztukę tę opanowała pani redaktor Katarzyna Wiśniewska. Problem w tym, że raz czyni to niemal po mistrzowsku, a raz zupełnie znaki owe lekceważy.
W bardzo krótkim odstępie czasowym czytelnicy „Gazety Wyborczej” mogli zapoznać się z dwoma tekstami, które wyszły spod pióra Pani Redaktor. W tym nowszym próbuje ona opisać oczekiwania, jakie Kościół ma wobec nowego rządu. Z faktu, iż przewodniczący Episkopatu złożył gratulacje wszystkim parlamentarzystom oraz, że wspomniał w nich o tym, by w stanowieniu prawa uwzględniać Prawo Boga, pani Katarzyna Wiśniewska wyczytała, że metropolita poznański „nie oczekuje od posłów, by rzetelni zajęli się stanowieniem prawa w państwie świeckim”, ale by „analizowali je pod kątem zgodności z prawem Bożym”, a to już – jej zdaniem – kryje konkretne sugestie dla sposobu sprawowania władzy. Tym samym – jak niemal ex cathedra stwierdza Pani Redaktor – „okolicznościowe gratulacje dla Sejmu można odczytywać jako pierwszą próbę wpływania przez Kościół na politykę nowego rządu”.
Przyznam, że umiejętność czytania w myślach abp. Gądeckiego opanowała Pani, Pani Katarzyno do perfekcji. Szkoda, że w niektórych przypadkach tę umiejętność Pani wyłącza. Mam na myśli wcześniejszy Pani tekst, dotyczący oświadczenia metropolity wrocławskiego, dotyczącego demonstracji, podczas której spalono kukłę Żyda oraz spektaklu „Śmierć i dziewczyna” w Teatrze Polskim. Abp Józef Kupny napisał m.in. – odnosząc się do wydarzeń z wrocławskiego rynku, że „tego rodzaju akty agresji i nienawiści, bez względu na to przeciwko komu są kierowane, nie mogą być tolerowane. Są sprzeczne nie tylko z chrześcijańskim przesłaniem miłości bliźniego, ale także z przysługującym każdemu człowiekowi prawem do poszanowania jego godności”.
Niestety pani Wiśniewska komentując oświadczenie z żalem przyznała, że hierarcha potępił jedynie spalenie kukły, rasistowskie okrzyki i wzywanie do nienawiści, ale już nie potępił agresji, która miała miejsce przed spektaklem.
Otóż Pani Kasiu – nie trzeba czytać między wierszami, by wiedzieć że stwierdzenie: „tego rodzaju akty agresji” dotyczą każdego aktu, w których dochodzi do poniżenia drugiego człowieka, bez względu na to czy mają miejsce na rynku czy na innych ulicach Wrocławia, Dolnego Śląska i naszego kraju. Aż dziw bierze, że Pani – tak doskonale czytająca w myślach abp Gądeckiego i tłumacząca swoim czytelnikom, co ten hierarcha miał na myśli, nawet jeśli tego wprost nie wyraził, nie potrafiła odczytać tego, co jednak czarno na białym zostało napisane. A może tu nie chodzi o umiejętność czytania między wierszami, tylko o odrobinę dobrej woli…