Nie warto obrażać się na kulturę masową, która uczyniła z choinki drzewko adwentowe, ze św. Mikołaja - krasnala, a czasem śpiewania kolęd uczyniła adwent.
Sezon „opłatków” i „firmowych wigilii” rozpoczęty. W sklepach Boże Narodzenie trwa od listopada, a czas grania i śpiewania kolęd oraz świątecznych piosenek właściwie powoli zmierza ku końcowi (wszak już się naśpiewaliśmy i nasłuchaliśmy christmas songs przez kilka tygodni). Do tego opłatek już nie kojarzy się z symbolem przełamania pomiędzy najbliższymi w noc wigilijną, ale stał się jednym ze znaków „świeckich wigilii” w salach konferencyjnych, szkołach czy korporacjach. Trudno się dziwić, że dziennikarze pytają mnie zatem: „czy to nie powinno oburzać katolików?”.
Nie chce odpowiadać za wszystkich, ale mnie nie oburza. Myślami przenoszę się w tym momencie do Aten i czasów św. Pawła. Kiedy przybył do tego miasta – jak zapisał św. Łukasz w Dziejach Apostolskich – wewnętrznie burzył się na widok miasta pełnego bożków, jednak kiedy stanął twarzą w twarz z jego mieszkańcami, nie zaczął od wyrzucania im pogaństwa i nieodpowiedniego zachowania, ale od pochwały ich religijności, by w końcu powiedzieć: „głoszę wam to, co czcicie nie znając”.
Nasz świat jest pod wieloma względami podobny do owych Aten, wypełniony wieloma bożkami, którym kłaniają się ludzie. Na pewno nie sprzyja to praktykowaniu wiary w Jezusa – Boga-Człowieka. Może jednak nie warto obrażać się na to zjawisko i potępiać tych, którzy mu ulegają, a zwyczajnie pomyśleć, że oni obchodząc Boże Narodzenie w adwencie i robiąc prezenty dla bliskich „pod choinkę”, śpiewając „Wśród nocnej ciszy” w czasie wigilii w firmie, czczą Boga, którego nie znają. Pytanie ważniejsze – czy znajdą kogoś, kto im o tym Bogu opowie?